Polski Szlak Kulinarny (odc. 1) – Restauracja Kochanówka – Siedlce

baner 6x41Nie samym kebabem człowiek żyje – tako pismo rzecze!
Toteż i my na naszym szlaku, kierując się tą zasadą odwiedzamy: karczmy, gospody, szynki, tawerny i oberże oraz spisujemy cośmy tam jedli i pili, abyście i Wy w podróży swej głodu nie zaznali!


Pierwszy raz miałem okazję skosztować kuchni litewskiej. W miarę zbliżania się do Siedlec zaczynam przeglądać ofertę kulinarną tego miasta na tablecie. W oczy rzuca się restauracja Kochanówka – raz przez wzgląd na nazwę, dwa na nietypową jak dla polski ofertę – kuchnię litewską.
Tyle wieków wspólnej państwowości, co niedouczeni propagandyści próbują przeinaczyć, czyniąc z Rzeczypospolitej OBOJGA Narodów, państwo Polskie -  a ja nigdy nie miałem okazji skosztować tego, co jest chlebem powszednim Bałtów znad Niemna.

Po przekroczeniu drzwi restauracji poczułem się trochę zażenowany swoim wyglądem. Moja koszulka i reporterska kamizelka nijak nie wpisywały się w klimat restauracji utrzymany (specem od tego nie jestem) w stylu XIX wiecznego dworu. Żartowaliśmy, że trafiliśmy do restauracji Wokulskiego. Wystrój jest cudowny, ma niepowtarzalny klimat, idealny na wystawne przyjęcia czy sesje zdjęciowe, choć takiego prostego chłopka z Nowej Huty (który „turystyczną” jedzoną nożem nie pogardzi a i u Wierzynka zachować by się umiał) wprawił w zakłopotanie.

Znikło ono wraz z pojawieniem się uroczej kelnerki, która dokładnie wytłumaczyła nam czym są potrawy takie jak czebureki czy kibiny. Mój wybór po przeleżeniu menu był prosty. Zamawiam talerz litewski (danie sygnowane dla dwóch osób). Przy okazji udało nam się rozbawić obsługującą nam panią, pytanie: Dla dwóch osób? Ale to takich normalnych, czy takich jak my? Pani z uśmiechem odpowiada, że jak nie damy rady, możemy zapakować na wynos. I faktycznie tzw. pudełko porażki  było koniecznie. Wylądowały w nim placki ziemniaczane z mojego talerza i jeden z tych pysznych litewskich pierogów. Tu muszę dodać, że pierogi kocham tak samo jak włoską kawę z ekspresu – staram się nie zbliżać do tego na odległość kilometra. Jadam jednego (słownie: JEDNEGO), pieroga rocznie (przy okazji Wigilii) i nikt mnie do tej pory w Polsce do tej potrawy nie przekonał. Litwinom udało się już po pierwszym kęsie. W kartaczach się wręcz zakochałem i pewnie będę je jadł (podobnie jak świeżonkę) przy każdej możliwej okazji. Co w Polsce łatwe nie jest, bo naszym daniem narodowym jest (skąd inąd, bardzo ceniony przeze mnie) kebab.
Wracając jednak do kuchni litewskiej. Skosztowałem też barszczu litewskiego. Zrobiony na nieco inną nutę, niż ten znany mi dotychczas. Przez smak buraków, wyraźnie przebijał się posmak korzenny. Było to coś nowego dla moich kubków smakowych, choć tu pozostanę jednak przy barszczu, z dużą domieszką czosnku.
Warto wspomnieć, że te przysmaki są w bardzo atrakcyjne cenie.

Jest to jednak recenzja a nie laurka, więc jakieś tam minusy być muszą.
Napoje. Największa zmora polskiej gastronomi. Nawet do litewskiej kuchni wdarła się moda, Januszy gastronomi, sprzedających napoje 3 razy drożej . Naprawdę, litr coli nie musi kosztować 15zł! O ile cola kupiona w markecie za 5zł (w hurcie pewnie i za 3) sprzedawana za 15, mnie już nie szokuje, to naprawdę, taka restauracja z tak dobrym jedzeniem, pięknym wystrojem, miłą obsługą i bardzo atrakcyjnymi cenami – nie powinna psuć wrażenia ceną napoju. Dodatkowo napitek podany w karafce. Pani kelnerka zaproponowała takiej rozwiązanie, my się nieopatrzenie na to zgodziliśmy, Cola w karafce, była ciepła i praktycznie bez gazu.
Mimo to restaurację polecam każdemu z czystym sercem, jedzenie jest wyśmienite!

http://www.kochanowka.eu/

Pin It

Odwiedziło nas

DziśDziś325
WczorajWczoraj218
Ten TydzieńTen Tydzień3402
Ten MiesiącTen Miesiąc7733
W SUMIEW SUMIE1191042

REDAKCJA