Gdzie Ci mężczyźni…

strajk kobiet 27 10 2020 7Joanna z Krakowa, Izabela z Pszczyny, Agnieszka z Częstochowy, Dorota z Nowego Targu… i pewnie jeszcze dziesiątki, setki mniejszych lub większych dramatów, których rodziny nie chciały naświetlić w mediach. Wszystkie wymienione kobiety łączy to, że miały problemy z ciążą, w której były. Łączy je też coś innego, niemal absolutny brak wsparcia ze strony mężczyzn.


Czytając o tych przypadkach mam wrażenia, że wszystkie kobiety, które spotykała ta tragedia są jakimiś sierotami. Jak inaczej można wytłumaczyć to, że żadna z nich nie dostała pomocy od bliskiego jej mężczyzny? I nie chodzi tu tylko o partnerów tych kobiet. Partner nie jest a na pewno nie powinien być jedynym mężczyzną na którego pomoc może liczyć kobieta. Ojciec, brat, kuzyn, przyjaciel – tak samo powinien świadczyć pomoc. Zwłaszcza w obecnych realiach. Ile jeszcze kobiet musi umrzeć na oddziałach ginekologicznych, być poniewierana przez „lekarzy”, „policjantów”, abyśmy my – faceci zrozumieli, że nie żyjemy w normalnym kraju! Nie żyjemy w państwie, w którym możemy z czystym sumieniem, przekazać opiekę nad kobietą w ciąży służbie zdrowia. Nie możemy, bo to, co powinno być patologicznym marginesem, jednostkową historią, która wydarzy się w jednym na milion przypadków, staje się powoli normą.


Dziś opiekę nad ciężarnymi kobietami przejęli „religijni” fundamentaliści. Choć nazywanie tych psychopatów stawiających płód ponad życie kobiety trudno mi nazwać religijnymi fundamentalistami. Żadna religia nie głosi wprost, że matkę można zamordować byle płód przeżył. Nie tylko najbardziej radykalne w tej kwestii Chrześcijaństwo, ale też Islam (dopuszcza aborcję do 120 dnia ciąży) czy Judaizm (w Izraelu aborcja jest legalna do 24 tygodnia ciąży). A co najważniejsze, żadne prawo religijne nie może stać ponad prawem cywilnym.
Psychopatyczni działacze ruchów anty kobiecych jak fanatyczka Kaja Godek – skutecznie doprowadzili do zaostrzenia prawa i zastraszenia lekarzy. Kobiety przy bardzo skromnym, by nie powiedzieć symbolicznym wsparciu mężczyzn bezskutecznie protestowały wiele dni na ulicach polskich miast. Już wtedy dotarło do mnie, że coś tu jest nie tak. Przecież sprawa aborcji to nie jest tylko sprawa kobiet. To sprawa, która może dotyczyć naszych sióstr, koleżanek. Gdzie byliście wtedy, gdy trzeba było ratować polskie kobiety? Będziecie mogli z czystym sumieniem iść na pogrzeb żony/partnerki/siostry/koleżanki, która wcale nie musiał umrzeć? Tyle warta jest Wasza przyjaźń?

Przeraża też to, że Ci młodzi mężczyźni, którzy tyle wrzeszczą o honorze, krzyczą czego to by nie zrobili „wrogą ojczyzny” są zupełnie obojętni na los polskich kobiet. Doczekaliśmy się pokolenia „mężczyzn”, które potrafi stoczyć Bitwę o Empik, demolować własną stolicę, atakować bez żadnego powodu stróżów prawa, a nie potrafi wtargnąć na odział szpitalny gdy dostaje informację, że kobieta zamiast pod opiekę lekarzy trafiła pod opiekę psychopatów lub lekarze na oddziale są tak zastraszeni przez tych psychopatów, że boją się ratować jej życie. Naszą rolą nie jest urządzanie burd w szpitalu czy podważanie kompetencji lekarzy. Naszą rolą jest zadbać o to, aby Ci lekarze mogli leczyć zgodnie z obowiązującą wiedzą medyczną. O to powinniśmy walczyć na ulicach. To jest nasz interes. Interes wszystkich obywateli.

Niestety obawiam się, że znów przyjdzie mi fotografować protest kobiet i garstkę towarzyszących im mężczyzn. Z to „mężczyznom” nie braknie odwagi 11 listopada jak będą demolować Warszawę. Odwagi może i nie braknie, rozumu za to tak.

Dariusz Grochal

1 wizytówka

Pin It

Odwiedziło nas

DziśDziś105
WczorajWczoraj172
Ten TydzieńTen Tydzień105
Ten MiesiącTen Miesiąc4436
W SUMIEW SUMIE1187745

REDAKCJA