Narodziny zła
William Golding w swojej wydanej w 1954 roku powieści – Władca Much, pokazał, jak w człowieku może rodzić się zło. Powieść Goldinga zarówno w momencie jej ukazania się, jak i dziś, gdy należy do klasyki światowej literatury, budziła ogromne kontrowersje.
Historia stworzona przez Goldina dzieje się w bliżej nieokreślonym czasie i miejscu. Grupa chłopców w wyniku katastrofy lotniczej znajduje się na bezludnej wyspie. Z katastrofy nie uszedł cało nikt z dorosłych (jeden z bohaterów, dorosły mężczyzna umiera już na wstępie). Dzieci i nastoletnia młodzież pozostawiona jest sama sobie w pozornie rajskiej scenerii. Szybko dochodzi do podziału ról i obowiązków, które mają zapewnić im przetrwanie w oczekiwaniu na nadejście pomocy. Dzieci przyjmują wyniesione ze świata dorosłych wzorce. Jednak brak jakiegokolwiek nadzoru nad ich grupą sprawia, że uporządkowany początkowo system współpracy, zaczyna ulegać brutalizacji. Do głosu dochodzą atawistyczne cechy ludzkiej natury, a całkowita bezkarność doprowadza do tragedii włącznie z morderstwami poszczególnych bohaterów.
Książka Goldinga to literacka fikcja. Fikcja, w której stworzył on niezbędne w swoim poglądzie okoliczności, które zamienią człowieka w dziką bestię.
Grupa jest odcięta od świata, brakuje w niej dorosłych mogących cieszyć się autorytetem, brakuje jakiekolwiek instytucji dbającej o ład i porządek społeczny. Wiedza i umiejętności poszczególnych członków mają drugorzędne znaczenie, bo zwycięstwo odnosi brutalna siła.
Ze świata literackiej fikcji przenieśmy się do rzeczywistości. Znamy czas i miejsce. Rok 2023, wrzesień. Gorzów Wielkopolski, powiatowe miasto liczące nieco ponad 120 tysięcy mieszkańców, położone w pół drogi między Berlinem a Poznaniem. Miejsce bezpieczne, dostatnie z funkcjonującymi instytucjami publicznymi. W takich okolicznościach nieprzypominających ani rajskiej wyspy z powieści Goldina ani niebudzących skojarzeń z wszechobecną przemocą i biedą – grupa młodych ludzi znajduje na boisku bezbronnego ptaka.
Młody grzywacz, który najprawdopodobniej wypadł z gniazda i jeżeli tylko upadek nie spowodował śmiertelnego urazu, może mówić o szczęściu. Wystarczy, że ktoś pochyli się nad jego losem, poinformuje istniejące instytucje i ptak otrzyma fachową pomoc. Pomoc ludzi, która pozwoli powrócić mu całym i zdrowym do swojego naturalnego środowiska.
Grupa nastolatków, która znalazł potrzebującego pomocy ptaka, zapewne nie posiadał fachowej wiedzy z zakresu weterynarii. Być może nie miała nawet pojęcia, gdzie zgłosić się po pomoc. Śmiało założyć można, że każdy z tych młodych ludzi (a już na pewno jeden) miał przy sobie telefon z dostępem do Internetu. W ciągu kilku minut można było za pomocą tego urządzenia dowiedzieć się co robić. Jak zabezpieczyć ptaka, do kogo zadzwonić po pomoc. Pięciominutowa przerwa w grze w piłkę to było wszystko, co musieli, poświęci na jego ratowanie. Mały ptak nie stanowił dla nich żadnego zagrożenia. Nie był też żadną cenną zdobyczą. Nie miał wartości materialnej.
To, co zrobiła ta konkretna grupa młodych ludzi, wprawiłoby w osłupienie samego Goldinga. On swoim literackim bohaterom musiał stworzyć odpowiednie warunki i dać czas na przemianę. Ci młodzi ludzie do zamiany z człowieka w bestię nie potrzebowali niczego! Młody grzywacz posłużył im za…piłkę. Żywe, czujące ból fizyczny stworzenie, pełne strachu, stało się dla nich przedmiotem służącym do perwersyjnej zabawy.
Czytając o takiej sprawie trudno w pierwszym odruchu powstrzymać się od wulgarnych komentarz. Jednak nawet najbardziej wyszukane epitety nie przywrócą grzywaczowi życia ani nie rozwiążą problemu. Problemu młodych ludzi, którzy już na tym etapie swojego życia stracili zdolność, odróżnia dobra od zła. Którzy nie mieli żadnych oporów, aby zadawać niewyobrażalny ból, tej bezbronnej istocie. W całej sprawie pocieszający jest jedynie fakt, że znalazł się też młoda osoba, która skopanego grzywacza próbowała ratować. Niestety nie było już na to szans. Ptak umarł w niewyobrażalnych cierpieniach.
Pozostaje mieć nadzieję, że gorzowska Policja stanie na wysokości zadania i ustali sprawców tego okrutnego mordu. Że funkcjonariusze wykażą się głębszym zrozumieniem tematu, nie podejdą do niego na zasadzie, że ptak to nie człowiek. Zarówno ptak, jak i człowiek odczuwa te same stany. Ptak cierpiał fizycznie, tak samo, jak cierpiałby kopany człowiek. I tak samo powinno traktować się tę zbrodnię. Kodeks karny przewiduje maksymalną karę 5 lat pozbawiania wolności za taki czyn. Mord na ptaku musi zostać ukarany, ale kara powinna też mieć wymiar resocjalizacji a przede wszystkim tymi młodymi ludźmi, powinni się zająć eksperci od ludzkiej psychiki, bo trudom uwierzyć w to, że Ci ludzie nie mają z nią problemów.
Chciałem zakończyć konkluzją, że społeczeństwo musi potraktować tę sytuację jako sygnał ostrzegawczy, że trzeba powstrzymać zło w zarodku, ale odnoszę wrażenie, że to zło już się narodziło i trzeba je powstrzymać nim znów jakaś żywa istota, być może tym razem przedstawiciel naszego gatunku stanie się jego ofiarą!
Dariusz Grochalfot: fb/Furious Bibo Family - ratujemy ptaki Gorzów Wielkopolski