Listopadowe refleksje
Większość Polaków bezmyślnie świętuje jedenastego listopada „odzyskanie niepodległości”, zapominając, a często nie mając wiedzy, że powstanie II Rzeczypospolitej, było procesem rozłożonym na kilka lat.
Coroczne obchody jedenastego listopada, wielki marsz środowisk narodowych w Warszawie, pokazuje totalny brak podstawowej wiedzy historycznej naszego społeczeństwa. Obecnie doszliśmy do takiego absurdu, że narodowcy czczą dzień, który miał podkreślić rolę Piłsudskiego w historii i jest jednocześnie świętem przewróconym do łask przez generała Jaruzelskiego.
I choć rok w rok przybywa różnego rodzaju imprez związanych z datą 11 listopada 1918 roku, nikt nie zadaje sobie trudu, aby na poważnie zastanowić się nad sensem tego święta. Każdy, kto choć trochę zna historię, powinien optować za tym, aby urealnić obchody Święta Niepodległości. Jak można świętować odzyskanie niepodległości w 1918 roku, skoro w 1939 roku Polski nie było już na politycznej mapie świata. Polska, która powróciła na mapę w 1945 roku, niewiele wspólnego miała ze swoją poprzedniczką a jej władze, narzucone siłą, miały ograniczony stopień samodzielności.
Polska prawdziwie niepodległa stała się w 1989 roku, a w zasadzie to w tym roku zaczął się podobnie jak 1918 roku proces, trwający kilka lat. Za końcową datę należy uznać (coś za magia liczby) 17.09.1993, kiedy to ostatni żołnierz armii (wówczas już rosyjskiej) opuścił terytorium naszego kraju. Wejście Polski do struktur NATO w 1999 roku czy Unii Europejskiej w roku 2004, choć wymusiło zmianę prawa i ograniczyło stopień swobody w podejmowaniu decyzji przez władze polskie, odbyło się dobrowolnie, wolą rządzących i narodu, będąc swoistym stemplem naszej pełnej suwerenności. Jesteśmy w pełni suwerenni i sami decydujemy o tym, do jakiego paktu militarnego czy organizacji międzynarodowej należymy, a to, że musimy się dopasować do zasad tam obowiązujących, jest „oczywistą oczywistością”
Jeżeli chcemy obchodzić takie święto jak Dzień Niepodległości, musimy najpierw przeprowadzić debatę, którą z dat. 4 czerwca 1989, 17 września 1993 czy jakąś inną wybrać. O zgrozo elity III RP zakłamują bezmyślnie polską historię i to bardziej niż polscy komuniści. Oni uczciwie odcięli się od II RP – której też nie ma co dziś na siłę upiększać. To było państwo autorytarne, rządzone przez wojskową juntę, prześladujące swoich obywateli, biedne, w którym nikt z nas nie chciałby dziś mieszkać.
Czemu wspominam o tym dziś, a nie jedenastego listopada? Dziś obchodzimy rocznicę Aktu 5 listopada. Pierwszego milowego kroku w odzyskiwaniu przez Polaków państwowości po latach zaborów. To właśnie 5 listopada 1916 roku zaczął się ten proces, za którego zakończenie należy uznać dzień 18 marca 1921 roku, kiedy to podpisaliśmy traktat pokojowy kończący wojnę z polsko-bolszewicką. Po drodze było jeszcze kilka ważnych dat, które można by brać pod uwagę przy wyborze tej jednej symbolicznej daty, ale akurat 11 listopada 1918 roku, nie wydarzyło się nic kluczowego. Fakt, iż tego dnia Rada Regencyjna przekazała władzę Piłsudskiemu, nie sprawił jeszcze, że marszałek uzyskał pełnię władzy. W tym dniu mieliśmy dwa polskie rządy. Czym była Rada Regencyjna, kto stał na czele drugiego polskiego rządu, czemu do 1924 roku płaciliśmy markami polskim – doczytajcie już sami. Chyba że wolicie bezmyślnie śpiewać propagandową piosnkę o dzielnych polskich legionistach rzucających swój los na stos i ich drogim wodzu.