Odczarowany Madryt?
Wczorajszy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów pomiędzy Realem Madryt i Paris Saint-Germain przykuł uwagę kibiców na całym świecie. Przyciągnął przed telewizory także osoby, na co dzień mniej zainteresowane piłka nożną. Przed meczem większość kibiców obu drużyn pokusiła się o typowanie wyników. Często dało się słyszeć opinie o tym, że Real Madryt nie ma szans z wygrywającym systematycznie, a co ważniejsze wygrywającym bardzo przekonująco rywalem. Niektórzy jakby z przekąsem mówili, że sprawa nie będzie taka prosta, że to w końcu wielki Real Madryt. Niemniej jednak wszelkie spory zostały rozsądzone z poziomu murawy…
Zawsze, gdy przed meczem rozbrzmiewa hymn Ligi Mistrzów, można wyczuć, że to ważna, niejako podniosła chwila, bo gra idzie o wysoką stawkę. Tak było i tym razem, kiedy wraz z rodziną w napięciu i oczekiwaniu zasiadłam wygodnie przed telewizorem. Wszystkim trudno trzymać w ryzach emocje, które budzą się jakby ze snu kiedy „wraca” Liga Mistrzów. Tak samo było z piłkarzami. Od pierwszej minuty gra zaskoczyła intensywnością, zwłaszcza ze strony gospodarzy, którzy z krwiożerczym głodem gry „rzucili się” na rywala. Początkowa nerwowa wymiana piłek pomiędzy piłkarzami z czasem przybrała barwy piękna futbolu. Gospodarze nie potrafili jednak wykorzystać szans. Najlepszą z nich zmarnował Cristiano Ronaldo po podaniu Marcelo. Znane powiedzenie głosi, że niewykorzystane okazje lubią się mścić. Tak też było i tym razem. W 33 minucie Adrien Rabiot pojawił się znikąd, jakby wyrósł spod ziemi i pewnym uderzeniem pokonał Keylora Navasa. Po bramce gości, Real Madryt szybko się otrząsnął. Po faulu na Tonim Krossie, rzut karny wykorzystał Crisiatno Ronaldo (45’). Na przerwę piłkarze obu drużyn schodzili mając na koncie po jednym trafieniu.
W drugiej połowie coraz większą pewność siebie dało się zauważyć w ekipie z Paryża. Neymar wraz z kolegami coraz odważniej poczynali sobie w polu karnym rywala, wykorzystując dezorganizację linii obrony Realu Madryt. Bramki wisiały na włosku. W newralgicznym momencie meczu na podwójną zmianę zdecydował się Zinedine Zidane. Zdjał Isco i Casemiro wpuszczając na boisko Marco Asensio i Lucasa Vazqueza. Już wcześniej na murawie zameldował się Gareth Bale, jednak jego pojawienie się nie przyniosło oczekiwanych zmian w grze. Dopiero duet młodej krwi wniósł w szeregi Realu Madryt ożywienie. Asensio i Lucas w 10 minut zmienili oblicze gospodarzy. Po dośrodkowaniu Asensio, piłkę wybił bramkarz gości, jednak piłka pofrunęła w kierunku Cristiano Ronado, który kolanem zdobył bramkę (83’), dzięki czemu gospodarze wysunęli się na prowadzenie. Na cztery minuty przed końcem meczu po asyście Asensio, najlepszy na boisku Marcelo ustalił wynik spotkania na 3:1.
Mecz do ostatniej sekundy trzymał w napięciu. Emocje emanowały jeszcze długo po ostatnim gwizdku. Czy Paryżanie mieli wczoraj po prostu gorszą dyspozycję? Czy może Madryt obudził się z letargu, w którym tkwi od wielu tygodni? Na odpowiedź na te pytania przyjdzie czas… Jedno jest pewne! Z niecierpliwością czekamy na rewanż.
AUTOPROMOCJA 3D-TRIP.PL (test)