Włodarczyk Paulina, „Zaginione dzieci”
Złość czasem dopada każdego z nas i nie bardzo mamy na to wpływ. Możemy wpłynąć jedynie na naszą reakcję, gdy się pojawi, ale to też niełatwe. Złość to uczucie jak każde inne, ani dobre, ani złe, po prostu naturalne. I właśnie dlatego, że złość jest naturalnym stanem emocjonalnym człowieka, powinniśmy pozwolić sobie ją przeżyć. Nie tłamsić w sobie, aby w przyszłości uderzyła ze zwielokrotnioną siłą, ale wypowiedzieć na głos, nazwać ją, nie bać się słów „Jestem zły, bo…”. Takie podejście jest moim zdaniem najlepsze dla naszego zdrowia psychicznego. Problem pojawia się wtedy, gdy człowiek, zwłaszcza młody, żyje w permanentnej złości i nie potrafi o tym mówić, a tym bardziej szukać pomocy. Tak jak bohaterka „Zaginionych dzieci”.
Poznajcie bezimienną, kluczową postać w książce Pauliny Włodarczyk. Dziewczynę, która już za dzieciaka była większa od innych, co często było wyśmiewane. Wszystko zmieniło się, kiedy jeszcze jako uczennica szkoły podstawowej odkryła, że dodatkowe centymetry oznaczają więcej siły w pięściach. Od tamtej pory bezimienna uznawała jedynie argument siły, napawając się własną mocą i szerzącą się w szkole przemocą. Kolejne szkoły niewiele zmieniały, temperamentu dziewczyny nie dało się ujarzmić. Aż przyszedł taki czas, kiedy niewiele już zostało do jej pełnoletniości.
Pominę wszelkie przygody i ludzi, jakich spotkała na swojej drodze. O tym, przeczytacie w książce. Dla mnie najważniejszy był fakt, co się stało z buńczuczną dziewczyną, gdy zaczęła się stawać młodą kobietą. W miejsce agresji pojawił się strach, a kolejne ciosy, jakie otrzymywała od życia, wzbudzały jedynie apatię i obojętność. Zdawało się, że bohaterka powieści tyle już w życiu przeszła i widziała, że nic nie jest w stanie wzbudzić w niej większych emocji. A jednak to się stało. Pewne, na pozór nie aż tak istotne wydarzenie jak te minione, sprawiło, że po jej policzku pociekła słona kropla.
Zaginione dzieci – trudno o lepszy tytuł dla tej książki. Dzieci, które zagubiły się, szukając w przemocy ratunku przed otaczającym światem. Dzieci, którym nikt nie pokazał, że można inaczej. Dzieci, które tak naprawdę nigdy nimi nie były.
Przeczytajcie, warto.