Katarzyna Miller, "Życie jest fajne"
Za każdym razem, kiedy sięgam po książkę, której autorem lub współautorem jest psycholog, mam na początku pewne obawy związane ze sposobem narracji. Czy będę się czuła, jakbym leżała na kozetce i wpatrując się w sufit z rękami zaplecionymi na brzuchu, będę przyczyn własnych frustracji i potknięć życiowych szukać w dzieciństwie i relacjach z rodzicami? Bardzo tego nie lubię, a niestety kilka razy musiałam już z tego powodu odłożyć książkę, która poruszała przecież tematy istotne.
W tym przypadku wystarczyło kilka pierwszych stron, by wiedzieć, że to zupełnie inny kaliber. Katarzyna Miller ma w sobie coś z gawędziarza, który snuje swoją opowieść i pokazuje, że życie rzeczywiście jest fajne, chociaż dzieją się w nim czasami niefajne rzeczy. Ale jest też na tyle długie, że pomieści je wszystkie – te dobre i te złe, a raczej niepożądane. Trzeba tylko pozwolić mu być fajnym, a sobie dać przyzwolenie na przeżycie tego wszystkiego, co jest naszym udziałem.
Książka ma postać wywiadu, ale trudno nie odnieść wrażenia, że rozmawiają dwie koleżanki z własnymi, czasem niełatwymi bagażami doświadczeń. Takie, które rozumieją, że nie wszystko w życiu układa się po naszej myśli, ale że równowaga musi być zachowana, więc będzie też lepiej. Tę rozmowę wyobrażam sobie właśnie tak, jak sugeruje okładka – nieformalnie, na luzie, z kubkiem kawy lub herbaty w ręce.
Czytałam, czytałam i nagle nastał koniec, jakoś tak szybko i niepostrzeżenie. A że z każdej książki tego rodzaju, choć nie jest ona typowym poradnikiem, lubię wynieść coś dla siebie, tak również z publikacji Katarzyny Miller wzięłam coś odkrywczego na przyszłość. Tym razem były to między innymi tytuły, które powinna przeczytać każda kobieta. Nie znałam ich, ale chętnie sięgnę, przeczytam i z nich pewnie także wezmę coś, co mnie wzbogaci i w pewien sposób rozwinie.
Mimo nie takiej znów łatwej tematyki, to książka lekka i przyjemna, z rodzaju tych, które nawet nie wiesz kiedy się kończą, pozostawiając cię z pytaniem na ustach: to już?