Jak KTOŚ w Krakowie buduje ośrodek dla zwierząt.

4Jadąc na spotkanie informacyjne na temat budowy Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Krakowie, długo zastanawiałem się, kto wpadł na pomysł, aby to spotkanie odbyło się w Tyńcu.
Do Tyńca, który znajduje się na peryferiach Krakowa, dotarłem z pół godzinnym opóźnieniem. Wchodząc na salę, doznałem lekkiego szoku – aż tylu ludzi w Krakowie interesuje się tematyką leczenia dzikich zwierząt?

Coś mi tu nie pasowało – dla pewności spytałem jeszcze panią stojącą przy wejściu (na sali było ok. 100 osób – praktycznie zero wolnych krzeseł), czy aby to na pewno jest to spotkanie. Pani potwierdziła, że tak. Usiadłem na jednym z niewielu wolnych miejsc w momencie, gdy omawiany był szczegółowy plan ośrodka i przedstawiciel miasta, tłumaczył co będzie się w tym a tym pomieszczeniu znajdowało.

Wybaczcie państwo, że nie podaję nazwisk organizatorów, gdyż na to spotkanie przybyłem jako mieszkaniec miasta zatroskany o los zwierząt i nie planowałem nic na ten temat pisać. No może planowałem bo niebyłym sobą, ale myślałem, że skończy się na kilkuzdaniowej informacji, którą umieszczę na grupach osób zajmujących się ratowaniem dzikich zwierząt w Krakowie.

Szybko jednak zorientowałem się, że KTOŚ (to KTOŚ jest tu kluczowe i będzie się wielokrotnie powtarzać) robi wszystkich zebranych w bambuko (by nie użyć ostrzejszych słów).

Po pierwsze okazało się, że decyzja o lokalizacji ośrodka dawno już zapadał!
O czym nie wiedziałem (a monitoruję tą sprawę od dawna) i co już jest całkiem nie zrozumiałe nie wiedzieli o tym mieszkańcy Tyńca! W efekcie spotkanie kompletnie nie miało sensu, bo mieszkańcy byli zszokowani decyzją której nikt z nimi nie konsultował a urzędnicy byli przygotowani do opowiadania szczegółów i prezentowania wizualizacji.

Prezentacja jeszcze jakoś się odbyła, ale później na sali zapanował chaos, który następnie zamienił się w totalny chaos. Wszyscy chcieli mówić, nikt specjalnie nie chciał słuchać. Mieszkańcy swoje, urzędnicy swoje. Na domiar złego, lokalny radny, podgrzał emocje, celowo lub nie świadomie, myląc sens dwóch inwestycji i kilkukrotnie wspomniał o inwestycji w Rząsce (gmina Zabierzów), gdzie trwa Budowa Kliniki Małych Zwierząt. Ośrodki mają inne przeznaczenie i inne zadania, ale podobne nazwy a ogólne wzburzenie na sali uniemożliwiało merytoryczne tłumaczenie.

Licznie przybyli mieszkańcy Tyńca, silnie wzburzeni tym jak zostali potraktowani (emocje rozumiem jak najbardziej), nie protestowali bynajmniej przeciwko samej inwestycji i nie podważali sensu budowy takiego ośrodka. Zgłaszali za to szereg merytorycznych uwag co do lokalizacji inwestycji. I tu mieszkańcom należy przyznać pełną rację.

W końcu i ja poczułem się zrobiony w bambuko i zadałem publicznie pytanie – kto i dlaczego wybrał tą lokalizację? Na częściową odpowiedź, musiałem długo czekać. Nawet nie znając problemów lokalnej społeczności uważałem lokalizację za wyjątkowo nietrafioną. Peryferia miasta, słabe połączenie komunikacją miejską, teren Tynieckiego Parku Krajobrazowego, wąskie drogi dojazdowe… W zasadzie to trudno znaleźć choć jeden argument za tą lokalizacją. Tym bardziej, że drugim branym pod uwagę miejscem był Pleszów – gdzie żaden z wymienionych wyżej problemów nie występuje.
Okazało się, że tych problemów jest znacznie więcej na co uwagę zwracali mieszkańcy.
Kwestia drogi dojazdowej - tu polecam każdemu zrobić sobie w wolnej chwili wycieczkę w te malownicze okolice i potem wyobrazić sobie, jak tymi wąskimi, w godzinach szczytu ponoć mocno zakorkowanymi, uliczkami ma jeździć ciężki sprzęt. Jechałem na spotkanie autobusem, który przez dobre 3 kilometry nie był w stanie wyprzedzić rowerzysty z powodu braku miejsca.
Nie do końca zrozumiałem zamieszanie z kanalizacją, bo chaos na zebraniu się nasilił, ale z tego co zrozumiałem to nie ma możliwości podłączenia ośrodka do kanalizacji i konieczna będzie budowa zbiorników opróżnianych przez szambiarki. Mieszkańcy zwrócili też uwagę na problemy z wodą, gdyż już obecnie woda w ich kranach ledwo cieknie. I tak by można jeszcze długo.

W atmosferze przekrzykiwania się wreszcie dostałem częściową odpowiedź – kto podjął decyzję o lokalizacji – „KTOŚ”. Podobno były jakieś konsultacje społeczne, nikt o nich w Tyńcu nie słyszał (niżej podpisany również), ale KTOŚ, cytuję z pamięci trzysta parę osób się wypowiedziało. Konkluzja taka, że decyzję podjęło trzystu paru anonimowych mieszkańców Krakowa. Bo nie wiadomo, kto urzędzie taką decyzję podjął – ja się odpowiedzi nie doczekałem a udzielający mi jej Radny Miasta Krakowa, inicjator uchwały o budowie ośrodka, stwierdził, że był przeciw tej lokalizacji i optował za Pleszowem.

I tym sposobem, Kraków pozostaje chyba ostatnim wojewódzkimi miastem, gdzie nie ma takiego ośrodka i pewnie nie będzie. Bo KTOŚ, wbrew logice, bez konsultacji z lokalnymi mieszkańcami, próbuje im wcisnąć ten ośrodek pod nos. Nie zwracając uwagi na to, że tym ludziom naprawdę utrudni to życie. Osobom ratującym dzikie zwierzęta też losu nie ułatwi, bo dziękuję bardzo, za jazdę z rannym gołębiem do Tyńca – pół dnia z głowy, lub stówa za taxi w plecy.  Pewnie i tak będę jeździł… Nie wróć, pewnie nie będę jeździł, bo tak jak KTOŚ wpadł na pomysł tej „genialnej lokalizacji” tak samo, KTOŚ, aby nie drażnić bardziej mieszkańców Tyńca, zaniecha budowy ośrodka.

Głównymi poszkodowanymi będą Ci, którzy nie mają głosu, czyli nasi bracia mniejsi.
Ośrodka jak nie było tak nie ma i pewnie nie będzie. Pozostanie niesmak, wzburzenie mieszkańców Tyńca – bo KTOŚ…

Może by wreszcie do cholery skończyć z tym KIMŚ i oddać los dzikich zwierząt w ręce ludzi kompetentnych, bo za takich nie da się uznać decydentów tynieckiej lokalizacji.  

1 wizytówka

Pin It

Odwiedziło nas

DziśDziś194
WczorajWczoraj218
Ten TydzieńTen Tydzień3271
Ten MiesiącTen Miesiąc7602
W SUMIEW SUMIE1190911

REDAKCJA