Nie, to nie moi antenaci…
Listopad to dla Polaków niebezpieczna pora. Tak głosi oklepane przysłowie zaczerpnięte z dramatu Stanisława Wyspiańskiego - „Noc listopadowa”. Listopad to taki sam miesiąc jak każdy inny a prawdziwe niebezpieczna jest wersja historii pisana przez brązowników.
Daruję sobie przypominanie historii jednego z najgłupszych polskich „zrywów niepodległościowych”.
Oddam głos historykowi Piotrowi Zychowiczowi, który znakomicie podsumował listopadową tragedią na swoim facebooku. Poniżej w całości cytuję wpis pana Piotra. Opowiem inną historię z 1830 roku.
Badając dzieje rodzinnej wsi i jednej z linii moich przodków – natrafiłem na spis datowany na lipiec 1830 roku.
Mój przodek, był czynszownikiem. Posiadał jedną chałupę w której mieszkało dziesięć osób. Do tego jedną stodołę, dwie krowy, dwie jałówki i pięć świń. Zobowiązany był do odrobienia czterech dni pańszczyzny w roku i zapłaty 54 złotych podatku. Dla porównania była to mniej więcej równowartość jednego wieprzka. Wątpię w to by moim przodkom zryw niepodległościowy spędzał sen z powiek. Oni dzień w dzień prowadzili swoją walkę o przeżycie pracując od świtu do nocy. A to czy pańszczyznę mieliby odrabiać dziedzicowi, klasztorowi, ruskiemu imperatorowi nie miało dla nich większego znaczenia. Jak już to tylko takie, żeby ten pan okazał się „ludzki” a w Galicji z której pochodzę, los chłopów poprawił się dzięki… zaborcom z Wiednia.
Opowiadamy sobie historię, która nie jest w większości naszą historią bo większość z nas pochodzi z chłopów. Wszyscy zapisaliśmy się do szlachty i opowiadamy sobie jej historię, zapominając o tym jak wyglądało codzienne życie naszych pradziadów. Na domiar złego nawet historię szlachty, którą uznaliśmy za jedyną oficjalną, fałszujemy, naciągamy aby pasowała do pięknej wizji brązowników naszych dziejów. Brązowników którzy kochają wychwalać, każdą naszą porażkę (im większą i im głupszą tym bardziej).
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że powstańcy listopadowi to nie moi antenaci, ja nie mam z nimi nic wspólnego. Nie muszę się wstydzić za ich głupotę. Głupotę, która ściągnęła na cały naród serię kolejnych klęsk.
Poniżej wspomniane już podsumowanie tej czarnej karty „naszych” dziejów pióra – Piotra Zychowicza. Jak już mamy opowiadać historię przez pryzmat wydarzeń w których brała udział garstka społeczeństwa to chociaż opowiadajmy ją uczciwie – tak jak to robi Zychowicz.
Dziś rocznica wybuchu powstania listopadowego. I z tej okazji nasi romantycy - jak co roku - wychwalają pod niebiosa to "zwycięstwo moralne". Gdyby nie powstania, przekonują, naród polski by nie przetrwał.
Jest to teza nieprawdziwa, nie mająca potwierdzenia w źródłach historycznych. Naród polski przetrwał nie dlatego, że wybuchały powstania, tylko mimo tego, że powstania wybuchały.
Spisek podchorążych i rewolucja listopadowa były katastrofą dla sprawy polskiej. Ich skutki były opłakane.
Stworzone w 1815 roku decyzją kongresu wiedeńskiego Królestwo Polskie de facto przestało istnieć. Polski stan posiadania na Wschodzie został znacznie uszczuplony.
Swobody, jakimi cieszyli się Polacy (własna administracja, wyższe polskie szkolnictwo itd.) zostały skasowane lub ograniczone. Do tego należy dodać wojenne zniszczenia, tysiące poległych i olbrzymią emigrację.
Grupa - pozbawionych wyobraźni i realizmu politycznego - rewolucjonistów pociągnęła naród polski w przepaść. Powstanie wybuchło w najgorszym możliwym momencie. Było sprzeczne z polską racją stanu.
Wspominając powstanie listopadowe warto jednak również pamiętać o bratobójczych zbrodniach, do których doszło w noc listopadową (z 29 na 30 XI 1830 r.).
Otóż podchorążowie na ulicach Warszawy zamordowali sześciu napotkanych na drodze polskich generałów. Ci starsi, rozsądni oficerowie próbowali nakłonić rewolucjonistów do opamiętania i powrotu do koszar.
Podchorążowie w odwecie zamordowali ich na miejscu. Oficerowie zostali zastrzeleni lub zadźgani bagnetami (jeden z nich miał 19 ran kłutych!).
Tragiczną śmiercią zginęli bohaterowie wojen napoleońskich, kawalerowie Orderu Virtuti Militari.
M.in. gen. Maurycy Hauke, gen. Józef Nowicki (spiskowcy pomylili go z Rosjaninem!), gen. Stanisław Florian Potocki czy gen. Stanisław Trębicki.
W taki haniebny sposób rozpoczęła się listopadowa rewolucja... Naprawdę możemy chyba w naszej historii znaleźć lepsze przykłady do naśladowania dla młodzieży.(fb/Piotr Zychowicz)
Fragment mapy Wolnego Miasta Krakowa z 1827 na której znajduje się wieś moich przodków. Wówczas należąca właśnie do tego politycznego tworu.
Dariusz Grochal