Projekt edukacyjny czy powielanie mitów?

państwowa inspekcja sanitarnaPaństwowa Inspekcja Sanitarna – w ramach „projektu edukacyjnego” postanowiła straszyć ludzi obecnością gołębi miejskich! Przygotowane przez Mazowieckiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego, materiały kampanii w formie plakatów powielają serię internetowych mitów.

 

Treści na plakacie, który prezentuję poniżej tak bardzo straszą gołębiami miejskimi, że mogą zachęcać nieświadome osoby do stosowania niezgodnych z prawem metod w celu zabezpieczenia się przed tym jakże „poważnym zagrożeniem sanitarnym”

Ponieważ tematyką dobrostanu gołębi miejskich zajmuję się od kilku lat, byłem pewien, że PIS (nie mylić z PiS), nie dysponuje żadnymi naukowymi dowodami na potwierdzenie tez umieszczonych na plakacie. Postępując jednak zgodnie z zasadami sztuki dziennikarskiej, skontaktowałem się w tym celu z rzecznikiem prasowym tej instytucji. Odpowiedź jaką otrzymałem rozśmieszyła zarówno mnie jak i całe środowisko osób zaangażowanych w ratowanie gołębi miejskich. Nie chcę urządzać linczu na pani rzecznik, która być może nie wie, w jak gęste maliny wpuściły ją osoby, pomagające jej sformułować odpowiedź na moje pytania. Odpowiedzi zamieszczę, choć powinny się one znaleźć w dziale „czarny humor”. Na początek jednak przeanalizuję treść plakatu od A do Z (a dokładniej to od góry w dół).

Projekt Informacyjny MPWIS gołębie

źródło: Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Warszawie

 

Na początek logo, by każdy pamiętał, że jest to reklama… - a nie przepraszam, to nie kabaretowy, skąd inąd bardzo udany żart grupy Klub Komediowy, która wykorzystała reklamę jednego z producentów biżuterii i dodała do niej swój autorski tekst.

Tu mamy logo poważnej rządowej instytucji mającej dbać o nasze zdrowie. Więc drodzy czytelnicy nie ma żartów. Nie możemy treści na plakacie traktować z przymrużeniem oka. Zatem pora na ich dokładną analizę.

INFORMACJA DOTYCZĄCA ZAGROŻENIA EPIDEMICZNEGO ZWIĄZANEGO Z WYSTĄPIENIEM/DOKARMIANIEM DZIKICH GOŁĘBI

W Polsce żyje sześć gatunków gołębi w tym pięć dzikich. Na plakacie umieszczony został… oczywiście ten jeden gatunek, który akurat dziki nie jest! Gołąb miejski jest gatunkiem zdziczałym. Pochodzi od UDOMOWIONEGO gołębia skalnego a populacja gołębi miejskich składa się z osobników zbiegłych z hodowli, które przystosowały się do życia w miastach i zabudowaniach. Jeżeli autorzy tej ulotki mieli na myśli gołębie dzikie to powinni zilustrować ją zdjęciami grzywacza, turkawki zwyczajnej, turkawki wschodniej, siniaka lub sierpówki. Ktoś może powiedzieć, że czepiam się szczegółów, przecież gołąb to gołąb a jak żyje na wolności to znaczy, że jest dziki. No niestety tak nie jest. Tak może sądzić osoba, która nie ma większej wiedzy w tym zakresie. Skoro jednak tak poważna państwowa instytucja chce robić „projekt edukacyjny” to taka informacja powinna być na nim zawarta.

Idźmy dalej, znaczy niżej.

„Dziko żyjące gołębie mogą przenosić” – uff, dobrze, że tylko tyle insektów, bo jakby było ich więcej to ich nazwy nie zmieściłyby się na grafice. Cytowane zdanie napisano czerwoną czcionką, żeby jeszcze dodatkowo podkreślić grozę.

Czy to stanowi zagrożenie dla człowieka? Zdaniem autorów tego plakatu tak! Informuje nas o tym kolejny prostokąt „Zagrożenie dla człowieka:”

Czegóż tu nie ma! Od reakcji alergicznych poprzez infekcje układu oddechowego na zapaleniu mózgu kończąc! Precyzyjnie rzecz biorąc nie kończąc, bo autorzy nie postawili kropki po wymienieniu nazw chorób tylko skrót „itd.”.

Rodzi się teraz kluczowe pytanie. Czy gołębie mogą przenosić jakieś choroby? Oczywiście, że tak. I robią to. Tyle tylko, że te choroby, groźne są głównie dla… innych gołębi! Nie są groźne dla ludzi! Nie trzeba być profesorem medycyny aby wiedzieć, że transmisja chorób zwierząt na ludzi zdarza się rzadko. Największy zagrożeniem dla człowieka jest… drugi człowiek, nie gołąb czy inne domowe/dzikie zwierzę. Nie jestem medykiem, więc nie musicie wierzyć mi na słowo. Jestem dziennikarzem i swego czasu przeprowadziłem rozmową z dr. Kazimierzem Walaszem z Małopolskiego Towarzystwa Ornitologicznego, którego spytałem między innymi o zagrożenie z strony gołębie miejskich.

Panie doktorze.

Gołębie miejskie to ptaki, które budzą skrajne emocje. Jedni je kochają, inni nienawidzą. Ja w rozmowie z panem, chciałbym przybliżyć czytelnikom ten gatunek ptaków i obalić najbardziej popularne mity na temat gołębi. Na początek często powtarzany mit – zagrożenie zdrowia dla ludzi z strony gołębi.
Czy gołębie przenoszą groźne dla ludzi choroby? Jak tak to jakie?

Gołębie przenoszą szereg patogenów - wirusów i bakterii. Powodują one choroby gołębi i są często dla nich przyczyną śmierci. Jednak nie znane mi są przypadki przenoszenia tych patogenów (chorób) na człowieka. Przeprowadzono szereg badań tych patogenów i wykazano, że występują w stężeniu tak niewielki w stosunku do masy człowieka, że po prostu nie możemy się od gołębi nimi zarazić. Gołąb waży ok. 0,2 kg, człowiek 50-80 kg, więc 250 - 400 razy więcej.  W walce z pandemią koronawirusa, najwaznieszym środkiem zapobiegawczym rozprzestrzenienia się tego wirusa jest noszenie maseczek, czyli zatrzymanie w organizmie, dawcy w jak największy stopniu tych wirusów. Gdy ich stężenie jest niewielkie, to możliwość zainfekowania maleje prawie do zera. Podobnie jest z możliwością zarażenia się chorobami od gołębi, produkują za małe stężenia patogenów byśmy mogli się nimi zarazić.

Specjalnie podkreśliłem ten fragment w którym doktor Walasz mówi o prawie zerowej możliwości zarażenia się chorobą. Czyli jakaś teoretycznie jest. Pytania jak? Czy doktor Walasz nie jest na bieżąco z aktualnym stanem wiedzy? Rzetelność dziennikarska nakazuje wszystko weryfikować. Wysłałem więc maila do rzecznika prasowego w którym zadałem następujące pytania:

Kto przeprowadził takie badania?
Ile było przypadków zarażeń?
W jakich okolicznościach do nich doszło?

Odpowiedź jaką otrzymałem rozbawiła mnie do tego stopnia, że postanowiłem ten artykuł napisać w żartobliwym tonie.

Szanowny Panie,

W odpowiedzi na e-mail z dnia 30.08.2023 r. dotyczący zamieszczenia przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Białobrzegach na stronie internetowej dwóch grafik dotyczących gołębi miejskich informujemy, że materiały te zostały opracowane   przez pracowników Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie w ramach realizowanego projektu Do opracowania przedmiotowych materiałów opierano się na wieloletnim doświadczeniu zawodowym oraz opinii Komisji ds. Zagrożeń Środowiskowych Rady Sanitarno-Epidemiologicznej dotyczącej zagrożenia sanitarnego związanego z występowaniem dzikich gołębi na terenie miast. Należy zwrócić uwagę, że w zamieszczonych materiałach nie ma informacji, że gołębie przenoszą choroby, zwrócona jest uwaga na potencjalne ryzyko. Celem projektu jest uwrażliwienie właścicieli i zarządców nieruchomości na konieczność stosowania zabezpieczeń ograniczających dostęp gołębi oraz regularnego sprzątania odchodów, resztek gniazd, skorupek po jajach gołębich, pożywienia, piór, puchu i innych zanieczyszczeń. W materiale brak jest jakichkolwiek sugestii do prowadzenia działań, które mogłyby negatywnie wpłynąć na życie gołębi. Projekt edukacyjny został pozytywnie przyjęty przez osoby administrujące obiektami, które borykają się z licznymi interwencjami dotyczącymi zniszczonych elewacji, parapetów  i innych części budynków.

Podkreśliłem co bardziej zabawne fikołki słowne pani rzecznik.

Zamiast naukowych badań autorzy tekstów na grafice opierali się o „wieloletnie doświadczenie zawodowe”. Jeżeli faktycznie tak było, choć dla mnie jest strzeliste pustosłowie, to czemu nie ma tam ani jednej konkretnej informacji. Nie można napisać, że np. w grudniu 2018 w mieście X, pacjent X, dostał zapalenia płuc po kontakcie z gołębiem? Nie można, bo pewnie nic takiego nigdy nie miało miejsca.

Słowo „wieloletnie” jak podaje Słownik Języka Polskiego oznacza:

  1. trwający wiele lat; obejmujący okres wielu lat
  2. mający, żyjący, istniejący, pracujący gdzieś wiele lat; gromadzony przez wiele lat

Liczba lat nie jest uszczegółowiona. Więc moje pięcioletnie doświadczenie wolontariusza, również jest wieloletnie. Mogę więc jako wieloletni wolontariusz powołać się na efekty swojej działalność w czasie której udzieliłem pomocy kilkudziesięciu (wybaczcie nie mam dokładnej statystyki, bliżej trzydziestu niż dziewięćdziesięciu) gołębiom. Gołębiom „z ulicy” tym „dzikim”. Moja pomoc w większości wypadków (bo weterynarzem nie jestem) polegała na zabezpieczeniu gołębia i przekazaniu go dalej. Jeżeli widzę ptaka, który ledwo co się rusza, nie jest w stanie odlecieć, gdy zbliżam się w jego kierunku, siedzi osowiały, ma widoczne rany na ciele, po prostu łapię go i uruchamiam procedurę pomocy gołębiom miejskim. (przekazanie do Straży Miejskiej, weterynarza). Zdecydowaną większość gołębi, także tych z widocznymi krwawiącymi ranami, łapałem gołymi rękami. Kilkukrotnie zdarzyło mi się iść przez kilkaset metrów z takim gołębiem do mieszkania po transporter, gołębia niosłem przytulając go do klatki piersiowej. Po wszystkim myłem ręce wodą z mydłem i zgadnijcie ile razy złapałem choćby wysypkę? ZERO!

Nie piszę tego by wyjść na bohatera, tylko po to aby pokazać jaki jest mój kontakt z gołębiami. A znam ludzi, którzy dosłownie tysiące razy więcej niż ja robili to samo. I żyją! I dobrze się mają! Nie znam za to nikogo, kto zaraziłby się czymkolwiek od gołębia! I nie słyszałem też o takim przypadku.

W materiale brak jest jakichkolwiek sugestii do prowadzenia działań, które mogłyby negatywnie wpłynąć na życie gołębi.

Brak mi słów, aby to skomentować. Osoba pisząca miała chyba awarię komputera i zamiast grafiki widziała białą kartkę.

Ale na koniec jest jeszcze lepsze.

Projekt edukacyjny został pozytywnie przyjęty przez osoby administrujące obiektami, które borykają się z licznymi interwencjami dotyczącymi zniszczonych elewacji, parapetów   i innych części budynków.

Gwarantuję, że gdyby PIS zrobił ulotkę „jak strzelać z wiatrówki do gołębi” to osoby administrujące budynkami zasypały by siedzibę PIS-u, bukietami kwiatów, butelkami drogich alkoholi, laurkami od dzieci, spółdzielnie robiłby konkursy z nagrodami dla mieszkańców, którzy odstrzelili największą ilość tych latających zagrożeń sanitarnych.

Ostatnie zdanie to oczywiście ironia, ale teraz już całkiem na poważnie.

Ludzie, czy wy nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak czarny pijar mają gołębie miejskie? Jak często nazywane są „latającymi szczurami”? Ile jest przypadków trucia gołębi. Niszczenia gniazd w których są młode. Wyrzucania piskląt na śmietnik? Nie dalej jak miesiąc temu na sąsiednim osiedlu ktoś strzelał do gołębi z wiatrówki! I wy robicie „projekty edukacyjne” które w żaden sposób nie edukują o gołębiach miejskich, których treść jest taka że można się pomylić czy nie pisali jej czasem producenci środków odstraszających. Chwalicie się tym, że administratorzy budynków się cieszą, że będą mieli mniej osrane chodniki? To jest dla Was ważniejsze?

Gdzie szacunek do żywych istot (będących zresztą pod ochroną prawną). Gdzie edukacja na temat tego czym dokarmiać gołębie? Że gołębi i inne ptaki potrzebują dostępu do świeżej wody. Gdzie sugestie do zarządców, aby wyznaczać miejsca dokarmiania ptaków. O innych rozwiązaniach wspominał nie będę, bo to najwyraźniej przerasta wyobraźnię pracowników PIS.

Skończę cytując moją koleżankę, której wysłałem otrzymaną na moje pismo odpowiedź.

Projekt edukacyjny został negatywnie przyjęty przez osoby pomagające gołębiom

Dariusz Grochal

1 wizytówka

Pin It

Odwiedziło nas

DziśDziś58
WczorajWczoraj218
Ten TydzieńTen Tydzień3135
Ten MiesiącTen Miesiąc7466
W SUMIEW SUMIE1190775

REDAKCJA