PRZEGLĄD DAWNYCH GAZET
PDG (odc. 81) Ciemna strona kapitalizmu.
Przełom XIX i XX wieku kojarzy nam się głównie z rewolucję przemysłową. Przeobrażeniem świata na niespotykaną dotychczas skalę. Setki tysięcy ludzi zaczyna opuszczać swoje często przeludnione wsie i przenosi się do szybko powiększających się miast. I choć historie „od pucybuta do milionera” zdarzały się, to były tylko wyjątkiem. Każdy mógł marzyć o powtórzeniu losu Rockefellera, ale większość każdego dnia zmagała się z walką o przeżycie.
O ciemniejszej stronie wolnego rynku zapominają bardzo chętnie jego zwolennicy. Naiwny jest wiara w to, że niczym nieregulowana gospodarka przyniesie powszechny dobrobyt (równie naiwna jest wiara w to, że pełna kontrola państwa nad gospodarką poprawi los wszystkich).
Nim jednak ludzkość doszła do tego wniosku, że wolny rynek trzeba regulować – choć nie brak i dziś takich, którzy temu przeczą – ludzie skutki rewolucji przemysłowej musieli dobitnie odczuć na własnej skórze. I to w sensie dosłownym.
W tym samym czasie, gdy powstawał bajeczne fortuny „królów kopalń, fabryk, hut”, „lud pracujący miast i wsi” toczył swój bój na ulicach.
W 1911 roku fala gigantycznych strajków sparaliżowała Anglię. Imperium, nad którym nigdy nie zachodziło słońce, musiał ściągnąć do swej stolicy, aż 150 000 żołnierzy. Na ulicach Londynu dochodziło do zamieszek, a jak podawał Ilustrowany Kurier Codzienny w tych dramatycznych chwilach, dochodziło też do zabawnych incydentów.
Źródło: Ilustrowany Kurier Codzienny 20.08.1911 (nr 189)