PRZEGLĄD DAWNYCH GAZET
PDG (nr 75): Jak w Łęgu krokodyla upolowano
Był rok 1897 kiedy na mieszkańców podkrakowskiej wsi Łęg, padł blady strach. Po polach grasował nieznany potwór, który żywił się ich drobiem. Łupem bestii padały, kury, kaczki, gęsi i wszelkie inne ptactwo. Szybko pojawiła się też plotka, że po polach grasuje smok, który wykuł się z skamieniałego jaja w jamie pod Wawelem i Wisłą przypłyną w te strony.
Potwór, smok, czy inne nieznane stworzenie, nie było bynajmniej wymysłem miejscowych chłopów. Problem stał się poważny i mieszkańcy wsi, zwrócili się z prośba do krakowskich myśliwych. Z pomocą przybył znany krakowski drukarz Wacław Anczyc, który wraz z kompanami udał się na polowanie.
Trzeciego września 1897 roku, Anczyc celnym strzałem pozbawił bestię życia. Okazało się, że upolował… krokodyla (dokładnie rzecz biorąc to aligatora, ale nim eksperci zbadali gada, powszechnie został już nazwany krokodylem).
Powstało pytanie skąd ten egzotyczny, obcy naszej faunie gad znalazł się na podkrakowskiej wsi. Mieszkańcy Łęgu, mieli trochę racji, bo choć to nie smok i nie wykluł pod Wawelem, to jednak właśnie z Krakowa przypłynął sobie Wisłą. W Krakowie gościła wówczas menażeria (tak dawniej nazywano obwoźne grupy, prezentujące dzikie zwierzęta) i według jednej wersji krokodyl uciekł według innej miał zostać wypuszczony. W każdym razie menażeria w obawie, że gad zwiał, też wzięła nogi za pas, nikogo o tym fakcie nie informując a krokodyl udał się na zwiedzanie okolic.
Humorystyczny akcent miał miejsce podczas transportu gada do Krakowa. Anczyc dumny z swojego myśliwskiego trofeum (jest chyba jedynym człowiekiem, który upolował w Polsce, krokodyla), ważącego 24 kilogramy i liczącego 200 centymetrów długości gada transportował wozem.
Na miejskiej rogatce akcyzowej – urzędnik zatrzymał wóz do kontroli. Anczyc powiedział mu, że krokodyle zwolnione są z podatku konsumpcyjnego. Oburzony celnik odpowiedział: Proszę sobie nie kpić ze mnie ja jestem urzędnik miejski! Niewiele pomogło też okazanie gada. Urzędnik wyjął służbowy notes i dopiero, po tym jak nie znalazł w spisie traf celnych krokodyla, puścił myśliwych wolno.
Krokodyla do dziś można oglądać w Muzeum Zoologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Źródła:
Głos Narodu, 1897 nr 201
Ilustrowany Kurier Codzienny (17.01.1938)