RECENZJE KSIĄŻEK
Goluch Krzysztof, „Czerwona zemsta II”
Pamiętam emocje, jakie towarzyszyły mi podczas lektury pierwszej części tej powieści. Powiedzieć, że mi się podobało, to jak nic nie powiedzieć, bo ta książka naprawdę mnie porwała. Momentami wzruszała niemal do łez, innym razem powodowała szybsze bicie serca, gdy bałam się o życie ulubionych bohaterów. Czasem małam ochotę kimś potrząsnąć, by dwa razy zastanowił się nad tym, co chce zrobić, to znów byłam dumna z postawy i odwagi moich rodaków, którzy ukrywając się w lasach, dla ojczyzny poświęcili wiele, niekiedy nawet życie.
I właśnie dlatego z tak dużym zainteresowaniem – i wcale nie mniejszymi oczekiwaniami – sięgałam po „Czerwoną zemstę II”. Czy spełniła moje wyśrubowane wymagania względem niej? Jak najbardziej! A zadanie wcale nie było proste, bo o ile w przypadku pierwszych części powieści na korzyść działa także element zaskoczenia, to w kontynuacjach często jest tak, że już wiemy, czego się spodziewać, więc trudniej o efekt wow. Tutaj tych zaskakujących momentów i niespodziewanych zwrotów akcji było naprawdę sporo, a to duża zaleta.
Jak w przypadku wielu książek o takich gabarytach – to niemal sześćset stron porządnej lektury! – na początku czytelnik może mieć pewną trudność w spamiętaniu bohaterów i rozeznaniu się, kim są i po czyjej stronie stoją, niemniej gdy już wsiąknie się w ten świat, trudno się od niego oderwać. Dla mnie to jedna z tych książek, które naprawdę ciężko odłożyć na półkę, a kiedyś przecież trzeba, bo nie sposób przeczytać jej od razu.
Pokochałam tych partyzantów już w części pierwszej, w drugiej ta miłość nie przeminęła. Bo i jak nie pokochać bohaterów, którzy walczyli o wolny kraj nawet wtedy, gdy wojna już się skończyła. Nie dla wszystkich – nowe realia potrafiły ciążyć części ludności nie mniej niż ciężki karabin na ramieniu, ale istnieli też ludzie, którzy nie godzili się na stalinowski terror i otwarcie mu się sprzeciwiali, chroniąc okolicznych mieszkańców. To właśnie partyzanci, którym nie było dane po wojnie powrócić do domów, to las stał się ich domem. „Orlik” nie mógł tak po prostu zostawić ludzi w potrzebie, jego kompani byli podobnego zdania. W tej części taki powiew świeżości i dziecięcego rozumowania wprowadza Emilka Komarnicka, którą zdążyliśmy już poznać nie tylko z ciętego języka, ale i dużej zaradności.
Na uwagę zasługuje także styl autora, który bardzo obrazowo potrafił przedstawić ówczesne realia. Zarówno opisy walk, jak i krajobrazów czy zwyczajnego życia mieszkańców wizualizują się przed oczami czytelnika w trakcie lektury. To wcale nie tak częsta umiejętność, za to z punktu widzenia osoby czytającej – nieoceniona. Brawa zatem dla autora, który nie tylko oddał cześć polskim partyzantom, ale zrobił to naprawdę porządnie.
Więcej recenzji książek znajdziecie na blogu prowadzonym przez naszą redakcyjną koleżankę
Aneta Grabowska – mama Zosi, z wykształcenia nauczyciel oligofrenopedagog. Absolwentka filologii polskiej oraz kilku innych kierunków, jednak to właśnie polonistyka sprawiła, że może realizować się w tym, co lubi najbardziej – w pisaniu. Autorka powieści obyczajowej Tu i teraz oraz cyklu książek edykacyjnych dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym i przedszkolnym Przedszkole pani Matyldy. W wolnych chwilach czyta, pisze i przygotowuje pomoce edukacyjne, które wykorzystuje w zabawach z córką. Marzy, że kiedyś – poza obyczajówkami i utworami dla młodszych czytelników – sprawdzi się w thrillerze psychologicznym.