Kraszewski Józef Ignacy, „Stara baśń”

Stara baśńPo Kraszewskiego ostatni raz sięgałam jeszcze na studiach, za sprawą „Zygmuntowskich czasów” i jest to trochę mój wyrzut sumienia – dlaczego na tak długo podziękowaliśmy sobie z twórczością tego pana? Pewnie, że mogę teraz szukać usprawiedliwień – brak czasu, natłok obowiązków i tym podobne. Prawda jest jednak nieco bardziej brutalna, a ja aż kulę się w sobie, że muszę ją w tym miejscu wyjawić. Po prostu odkąd blog zaczął się mocno rozwijać, a propozycje recenzenckie zapełniać skrzynkę mailową, zachłysnęłam się różnego rodzaju nowościami i to właśnie na nich oparłam swoją czytelniczą przygodę, klasyków traktując nieco po macoszemu. Szkoda, bo pamiętam, że utwory Kraszewskiego swego czasu wywierały na mnie bardzo korzystne wrażenie. Dlatego bardzo się cieszę, że są wydawnictwa, które od czasu do czasu przypominają wielkich mistrzów, wznawiając wydania i ciesząc umysły czytelników tymi magicznymi opowieściami.

Add a comment

Czytaj więcej: Kraszewski Józef Ignacy, „Stara baśń”

Kilian Adam, Chotomska Wanda, „Jacek i Agatka”

jacek i agatka b iext52767377Należę do rocznika, który tej kultowej dobranocki nie ma prawa pamiętać, niemniej gdy powiedziałam swoim rodzicom, że „Jacek i Agatka” są dostępni w wersji książkowej, odpowiedzieli mi szczerym uśmiechem, który najwyraźniej był reakcją na napływ wspomnień z dzieciństwa. Cóż, być może bycie sentymentalnym jest dziedziczne.

Bardzo się cieszę, że miałam możliwość zapoznania się z tą książką i odkrycia, skąd zachwyt starszego pokolenia nad tą bajką. Gdyby zapytać, co konkretnie jest w niej wyjątkowego, pewnie wiele osób miałoby problem z odpowiedzeniem na to pytanie. Bo też nie znajdziemy tu porywających i niespodziewanych zwrotów akcji ani mrożących krew w żyłach wydarzeń. Ta bajka bazuje na czymś innym i o wiele ciekawszym, lepszym dla dziecka – na prostocie, naturalności i otaczającej rzeczywistości.

Add a comment

Czytaj więcej: Kilian Adam, Chotomska Wanda, „Jacek i Agatka”

Katarzyna Miller, "Życie jest fajne"

Za każdym razem, kiedy sięgam po książkę, której autorem lub współautorem jest psycholog, mam na początku pewne obawy związane ze sposobem narracji. Czy będę się czuła, jakbym leżała na kozetce i wpatrując się w sufit z rękami zaplecionymi na brzuchu, będę przyczyn własnych frustracji i potknięć życiowych szukać w dzieciństwie i relacjach z rodzicami? Bardzo tego nie lubię, a niestety kilka razy musiałam już z tego powodu odłożyć książkę, która poruszała przecież tematy istotne.

W tym przypadku wystarczyło kilka pierwszych stron, by wiedzieć, że to zupełnie inny kaliber. Katarzyna Miller ma w sobie coś z gawędziarza, który snuje swoją opowieść i pokazuje, że życie rzeczywiście jest fajne, chociaż dzieją się w nim czasami niefajne rzeczy. Ale jest też na tyle długie, że pomieści je wszystkie – te dobre i te złe, a raczej niepożądane. Trzeba tylko pozwolić mu być fajnym, a sobie dać przyzwolenie na przeżycie tego wszystkiego, co jest naszym udziałem.

Add a comment

Czytaj więcej: Katarzyna Miller, "Życie jest fajne"

Balagué Guillem, „Messi. Biografia”

messi biografia b iext43261109Ludzie kochający futbol dzielą się na dwie grupy – na tych, którzy uwielbiają Messiego i tych będących za Ronaldo. Nasze rodzime podwórko oferuje oczywiście jeszcze inne podziały, ale są one związane najczęściej z miejscem zamieszkania lub pochodzenia. W szerszym kontekście mamy zwolenników Leo i Cristiano, mało kto pozostaje wobec tych postaci obojętny. Do tych pierwszych przynależę, wybór drugich szanuję, choć nie mogę powiedzieć, że rozumiem.

Biografia Messiego autorstwa Guillema Balagué’a zachwyca jeszcze przed rozpoczęciem lektury – gruba, masywna, w twardej oprawie, licząca niemal 700 stron informacji o najlepszym piłkarzu naszego pokolenia. Siedemset stron. Tu pojawia się jednak problem, bo nasuwają się domysły, co też zastaniemy w środku. Nigdy nie widziałam tak obszernej biografii piłkarskiej, a wierzcie mi – kilka ich już w życiu przeczytałam. Obawiałam się więc tego, czy nie będzie to ładnie opakowana forma kroniki – data, mecz, minuty, gole, asysty, ewentualnie skrót meczu w kilku zdaniach i tak przez kolejne setki zadrukowanych małą czcionką kartek. Suche fakty, przeciwko którym mój humanistyczny umysł buntowałby się po kilku stronnicach.

Add a comment

Czytaj więcej: Balagué Guillem, „Messi. Biografia”

Hoffmann E.T.A., „Dziadek do orzechów”

Dziadek do orzechówO wielu książkach dla dzieci mówi się, że są magiczne. Często jest to związane po prostu z pierwiastkiem magii występującym w nich. Ale jest jeszcze jeden rodzaj publikacji dla najmłodszych, które nazywamy magicznymi i ten właśnie cenię sobie najbardziej. Słowo magiczny możemy tu zastąpić innymi, także oddającymi wyjątkowy nastrój chwili, w której po nie sięgamy. Te słowa to: niezwykłe, genialne, po prostu wybitne. Większość z Was pewnie czytała już „Dziadka do orzechów”, ja postanowiłam wprawić się jego lekturą w nastrój świąteczny trochę wcześniej niż zazwyczaj.

W Wigilię Bożego Narodzenia Klara, Fred i Ludwika, trójka sympatycznego rodzeństwa, oczekuje wizyty swojego ojca chrzestnego, który każdego roku zachwyca ich prezentami zrobionymi własnymi rękoma. Nie inaczej było tym razem, jednak na młodszej z sióstr, Klarze, najbardziej do gustu przypada drewniana figurka pokracznego dziadka do orzechów. Ojciec chrzestny, widząc zainteresowanie dziewczynki komiczną postacią, opowiada dzieciom historię rodziny dziadunia o brzydkiej twarzy, nie szczędząc szczegółów, skąd owa brzydota się wzięła. Od tej pory Klara jeszcze troskliwiej opiekuje się nim, a jednocześnie odkrywa, że opowieść chrzestnego mogła mieć więcej wspólnego z rzeczywistością, niż wydaje się dorosłym…

Add a comment

Czytaj więcej: Hoffmann E.T.A., „Dziadek do orzechów”

Włodarczyk Paulina, „Zaginione dzieci”

zaginione dzieciZłość czasem dopada każdego z nas i nie bardzo mamy na to wpływ. Możemy wpłynąć jedynie na naszą reakcję, gdy się pojawi, ale to też niełatwe. Złość to uczucie jak każde inne, ani dobre, ani złe, po prostu naturalne. I właśnie dlatego, że złość jest naturalnym stanem emocjonalnym człowieka, powinniśmy pozwolić sobie ją przeżyć. Nie tłamsić w sobie, aby w przyszłości uderzyła ze zwielokrotnioną siłą, ale wypowiedzieć na głos, nazwać ją, nie bać się słów „Jestem zły, bo…”. Takie podejście jest moim zdaniem najlepsze dla naszego zdrowia psychicznego. Problem pojawia się wtedy, gdy człowiek, zwłaszcza młody, żyje w permanentnej złości i nie potrafi o tym mówić, a tym bardziej szukać pomocy. Tak jak bohaterka „Zaginionych dzieci”.

Poznajcie bezimienną, kluczową postać w książce Pauliny Włodarczyk. Dziewczynę, która już za dzieciaka była większa od innych, co często było wyśmiewane. Wszystko zmieniło się, kiedy jeszcze jako uczennica szkoły podstawowej odkryła, że dodatkowe centymetry oznaczają więcej siły w pięściach. Od tamtej pory bezimienna uznawała jedynie argument siły, napawając się własną mocą i szerzącą się w szkole przemocą. Kolejne szkoły niewiele zmieniały, temperamentu dziewczyny nie dało się ujarzmić. Aż przyszedł taki czas, kiedy niewiele już zostało do jej pełnoletniości.

Add a comment

Czytaj więcej: Włodarczyk Paulina, „Zaginione dzieci”

Buschmann R., Wulzinger M., „Brudna piłka”

brudna pilkaPiłka nożna – sport, który łączy pokolenia, ale potrafi też dzielić jak mało rzeczy na świecie. Wystarczy, że kibicujesz nie tej drużynie, co trzeba i nagle z przyjaciela stajesz się wrogiem. To coś, co wzbudza skrajnie silne emocje, choć nie tylko te pozytywne. Sprawia, że głowa się nieraz przegrzewa, ale też jest swego rodzaju katharsis po tygodniu pracy i codziennej rutyny. Kiedy wkraczasz na stadion, zostawiasz za sobą wszystkie zmartwienia i troski, przez niepełne dwie godziny żyjesz tylko dla tej jedynej, dla swojej drużyny. Twoje emocje się werbalizują, czasem piłkarze to niemal herosi, innym razem komuś się słownie oberwie, choć najczęściej jest to sędzia. Piłka nożna to po prostu magia. Zmienia zwyczajnych ludzi, którzy jeszcze godzinę temu pracowali na budowie albo uczyli dzieci w przedszkolu w szaleńców gotowych na wiele, jeśli nie na wszystko dla swojego zespołu. I to jest fenomen, bo bez względu na to, w który zakątek świata się udamy, wszędzie wygląda to tak samo – na trybunach fani, przed domem dzieciaki uganiające się za piłką. Paradoksalnie, to właśnie tam, gdzie bieda zagląda do domów, ten widok jest najczęstszy. Tam piłka to szansa na wyrwanie się z tego miejsca. Tak to wygląda ze strony kibica – emocje, zaangażowanie i wierność, w końcu nie zmienia się barw ot tak.

Problem pojawia się wtedy, gdy my, kibice, tego samego oczekujemy od piłkarzy, zarządów i działaczy. Mierzymy swoją miarką – skoro dla nas piłka to niemal świętość, wydaje nam się, że dla innych również tyle znaczy. Nic bardziej mylnego. Autorzy „Brudnej piłki” okrywają przed nami to, o czym czasem lepiej byłoby nie wiedzieć. Wyidealizowany obraz piłki sypie się jak domek z kart, gdy czytamy o przekrętach na masową skalę i jeszcze większe pieniądze. Bo niestety taka jest prawda – tam, gdzie jedni widzą pasję, inni zwietrzą możliwość zarobku, nie byle jakiego zresztą. Buschmann i Wulzinger zdejmują nam klapki z oczu i mówią otwarcie – światem zawodowej piłki rządzi pieniądz. Duży pieniądz.

Add a comment

Czytaj więcej: Buschmann R., Wulzinger M., „Brudna piłka”

Solar Maria, „Skradzione godziny”

Skradzione godzinyMoje ostatnie doświadczenia z literaturą określaną mianem kobiecej sprawiły, że do każdej publikacji tego rodzaju podchodzę z lekkim dystansem, spodziewając się kolejnych opisów scen, które odkrywają sypialniane tajemnice kochanków. Dodam, że bardzo obrazowo i ze szczegółami. Trochę znudzona wyszukanymi opisami tej samej czynności, w książkach dla kobiet szukam tego, nad co nie powinno się przekładać życia intymnego bohaterów. Tym czymś  jest fabuła – ciekawa, wciągająca, nieprzewidywalna i niepozwalająca odłożyć publikacji na półkę. Oto po kilku rozczarowaniach – jest! „Skradzione godziny” mają w sobie wszystko, by nazwać tę książkę prawdziwą literaturą kobiecą, taką nawet z półki wyższej niż przeciętna.

Roberto i Ramón są niemal jak bracia, choć wywodzą się z totalnie odmiennych rodzin. W domu Roberta otwarcie mówi się o związkach i uczuciach, a także o ich braku i związanych z tym stanem rzeczy planach separacji czy rozwodu. Takie podejście w czasach, gdy prawo rozwodowe dopiero wkraczało na salony, uchodziło za co najmniej postępowe, miało to jednak konotacje pejoratywne. Rodzina Romóna to zupełne przeciwieństwo – dom, w którym rządy sprawuje despotyczny ojciec, a matka i dzieci są mu ślepo posłuszni i służalczo oddani. Jakim cudem ta dwójka znalazła wspólny język, jest dla mnie tajemnicą do dziś, jednak nie boję się użyć w stosunku do ich relacji słowa „przyjaźń”. Nawet największe przyjaźnie zostają w życiu poddane ciężkim próbom, gdy w grę wchodzi kobieta i tajemnice sprzed lat, które ujrzawszy światło dzienne, łączą tak różne rodziny na zawsze, w sposób, który dla niektórych oznacza okrycie hańbą wszystkich bliskich osób.

Add a comment

Czytaj więcej: Solar Maria, „Skradzione godziny”

Nawrocka Dominika, „Ekspertka”

ekspertka ksiazka dla kobiet ktore maja duzo do powiedzeniaNie znam chyba osoby, która nie chciałaby być uważana za eksperta w dziedzinie, w której pracuje. To nie tylko prestiż i nobilitacja, ale także wyższe wynagrodzenie i lepsze perspektywy zawodowe. W końcu będąc ekspertem, nie musimy obawiać się o brak zainteresowania naszymi usługami, a co za tym idzie – możemy zacząć zarabiać na siebie, a nie na kogoś, tkwiąc wciąż na etacie w czterdziestogodzinnym trybie pracy.

Ta książka nie uzbroi nas w wiedzę, jak zostać ekspertką, bo też każda z nas jest dobra w czymś innym. O kwalifikacje musimy zatroszczyć się same. Ona pokaże nam, w jaki sposób wykreować swój wizerunek ekspertki. Myli się bowiem ten, kto uważa, że wiedza i doświadczenie wystarczą. Ekspertką nie jesteś dla siebie samej i własnej satysfakcji, inni też muszą się o tym dowiedzieć. Tylko tak uruchomisz popyt na swoje usługi.

Dominika Nawrocka stworzyła swego rodzaju kompendium wiedzy na temat kreowania eksperckiego wizerunku – począwszy od dress code’u, przez  mowę ciała, po autoprezentację i pewność siebie podczas wystąpień publicznych. Nie brakuje tu także rad dotyczących prowadzenia bloga i strony internetowej, zdjęć i promowania własnej osoby przy pomocy Internetu, zwłaszcza mediów społecznościowych. Autorka skupia się na wszystkim, co tworzy spójny i profesjonalny wizerunek ekspertki.

Add a comment

Czytaj więcej: Nawrocka Dominika, „Ekspertka”

Anonimowy Fanatyk, „Fanatycy”

fanatycyKilka lat temu, kiedy mój mąż był jeszcze moim chłopakiem, zamarzył mi się wyjazd. Owszem, nic nie odda atmosfery trybun w meczu u siebie, ale w końcu było mi mało. Chciałam czegoś nowego – poczuć, że jadę za drużyną kilkaset kilometrów, że jestem częścią tego wszystkiego, co jest określane mianem zorganizowanego dopingu. Obecny mąż zaprotestował wtedy dość mocno, okraszając swoje zdanie kilkoma historiami, które miały miejsce „na trasie”. Jak choćby ta, kiedy dwie dziewczyny zostały wysadzone z pociągu w szczerym polu, bo nie uznały za stosowne ustąpić miejsca siedzącego starszyźnie. Wtedy miałam mu to za złe, po lekturze „Fanatyków” wiem, że miał rację. Bo dla mnie futbol jest istotną częścią życia, uwalniającą emocje i przynoszącą oderwanie od spraw codziennych, ale na pewno nie jest to „futbol na śmierć i życie”.

Autorem książki jest anonimowy fanatyk jednego z czołowych polskich klubów. Jakiego? To właśnie Czytelnik stara się ustalić przez ponad trzysta stron publikacji opisującej ekscesy chłopaka, który swoje kibicowskie życie zaczynał w szalonych latach dziewięćdziesiątych, kiedy rodzime trybuny dalekie były od stanu, w którym można je nazwać bezpiecznymi. Oglądając filmiki z tamtych lat, można odnieść wrażenie, że obecne stadiony to oazy spokoju i miejsca przyjazne rodzinom z dziećmi. Kolejne rozdziały przynoszą historie z porządną dawką adrenaliny, ale momentami też przerażające.

Add a comment

Czytaj więcej: Anonimowy Fanatyk, „Fanatycy”

Prowse Amanda, „Świąteczne marzenie”

swiateczne marzenieŚwięta, święta i po świętach, a u mnie ta magiczna aura wciąż trwa! Jak to robię? Niezmiennie od lat – książek o tematyce świątecznej nie czytam przed świętami ani w trakcie, ale właśnie wtedy, gdy ludzie powoli garną się do rozbierania choinek i powrotu do codziennych spraw. Właśnie wtedy sięgam po utwory pachnące świątecznymi wypiekami i rodzinną atmosferą. W tym roku padło na „Świąteczne marzenie” Amandy Prowse, czyli autorki już mi dobrze znanej.

Megan nie miała szczęśliwego dzieciństwa, bo też trudno tak nazwać nieustanne tułanie się po rodzinach zastępczych. Pamięta, że święta zawsze były dla niej źródłem stresu i smutku – chciała ten czas spędzać z własną matką, ale jednocześnie miała świadomość tego, że w domu rodzinnym nie zazna rodzinnego ciepła, nie poczuje zapachu przygotowywanych na tę okazję potraw, a pod choinką nie będzie prezentów. Marne szanse, że będzie chociaż choinka. Dlatego, kiedy sama zostaje matką, stara się, by jej synek czuł, że święta to wyjątkowy czas. Żeby doświadczał tego, o czym ona skrycie marzyła.

Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa i zły przykład wyniesiony z domu zwykle przynoszą jeden z dwóch skrajnie różnych rezultatów – albo powielasz zachowania rodziców, albo pomny tego, co sam przeżyłeś, robisz dokładnie na odwrót, chcąc się odciąć od smutnych wspomnień. Megan się udało, wybrała drugą opcję i w tym wyborze wytrwała. Chociaż niejednokrotnie musiała wykonywać gest, który ujął mnie swoją prostotą i emocjonalnością zarazem, tj. przykładanie ręki do serca i szeptanie „ćśśś”.

Add a comment

Czytaj więcej: Prowse Amanda, „Świąteczne marzenie”

Odwiedziło nas

DziśDziś560
WczorajWczoraj292
Ten TydzieńTen Tydzień1793
Ten MiesiącTen Miesiąc6775
W SUMIEW SUMIE1017613

REDAKCJA