Zapraszamy na piłkarskie emocje dla dzieci
W najbliższą niedzielę w Hali Widowiskowo Sportowej „KS Orzeł Piaski Wielkie” odbędzie się turniej z cyklu Czarni Winter Cup. Tegoroczna edycja jest już trzecią z rzędu i do tej pory były to bardzo udane zawody pod względem organizacyjnym i sportowym. Zawody są przeznaczone dla dzieci rocznika 2009, a udział w tegorocznej edycji potwierdziły szkółki i akademie piłkarskie z regionu: Akademia Piłkarza Grzegorza Mielcarskiego, AP Czarni Kraków, Cracovia, Dunajec Nowy Sącz, Tarnovia Tarnów, Garbarnia Kraków, AP Bieżanowianka Kraków, Hutnik Kraków, AP Wieliczka, AP Wisła Brzeźnica, Czajka Team Skawina. Zapraszamy na obiekty Orła od 9:00-16:00.
> Add a comment >Włodarczyk Paulina, „Zaginione dzieci”
Złość czasem dopada każdego z nas i nie bardzo mamy na to wpływ. Możemy wpłynąć jedynie na naszą reakcję, gdy się pojawi, ale to też niełatwe. Złość to uczucie jak każde inne, ani dobre, ani złe, po prostu naturalne. I właśnie dlatego, że złość jest naturalnym stanem emocjonalnym człowieka, powinniśmy pozwolić sobie ją przeżyć. Nie tłamsić w sobie, aby w przyszłości uderzyła ze zwielokrotnioną siłą, ale wypowiedzieć na głos, nazwać ją, nie bać się słów „Jestem zły, bo…”. Takie podejście jest moim zdaniem najlepsze dla naszego zdrowia psychicznego. Problem pojawia się wtedy, gdy człowiek, zwłaszcza młody, żyje w permanentnej złości i nie potrafi o tym mówić, a tym bardziej szukać pomocy. Tak jak bohaterka „Zaginionych dzieci”.
Poznajcie bezimienną, kluczową postać w książce Pauliny Włodarczyk. Dziewczynę, która już za dzieciaka była większa od innych, co często było wyśmiewane. Wszystko zmieniło się, kiedy jeszcze jako uczennica szkoły podstawowej odkryła, że dodatkowe centymetry oznaczają więcej siły w pięściach. Od tamtej pory bezimienna uznawała jedynie argument siły, napawając się własną mocą i szerzącą się w szkole przemocą. Kolejne szkoły niewiele zmieniały, temperamentu dziewczyny nie dało się ujarzmić. Aż przyszedł taki czas, kiedy niewiele już zostało do jej pełnoletniości.
> Add a comment >Buschmann R., Wulzinger M., „Brudna piłka”
Piłka nożna – sport, który łączy pokolenia, ale potrafi też dzielić jak mało rzeczy na świecie. Wystarczy, że kibicujesz nie tej drużynie, co trzeba i nagle z przyjaciela stajesz się wrogiem. To coś, co wzbudza skrajnie silne emocje, choć nie tylko te pozytywne. Sprawia, że głowa się nieraz przegrzewa, ale też jest swego rodzaju katharsis po tygodniu pracy i codziennej rutyny. Kiedy wkraczasz na stadion, zostawiasz za sobą wszystkie zmartwienia i troski, przez niepełne dwie godziny żyjesz tylko dla tej jedynej, dla swojej drużyny. Twoje emocje się werbalizują, czasem piłkarze to niemal herosi, innym razem komuś się słownie oberwie, choć najczęściej jest to sędzia. Piłka nożna to po prostu magia. Zmienia zwyczajnych ludzi, którzy jeszcze godzinę temu pracowali na budowie albo uczyli dzieci w przedszkolu w szaleńców gotowych na wiele, jeśli nie na wszystko dla swojego zespołu. I to jest fenomen, bo bez względu na to, w który zakątek świata się udamy, wszędzie wygląda to tak samo – na trybunach fani, przed domem dzieciaki uganiające się za piłką. Paradoksalnie, to właśnie tam, gdzie bieda zagląda do domów, ten widok jest najczęstszy. Tam piłka to szansa na wyrwanie się z tego miejsca. Tak to wygląda ze strony kibica – emocje, zaangażowanie i wierność, w końcu nie zmienia się barw ot tak.
Problem pojawia się wtedy, gdy my, kibice, tego samego oczekujemy od piłkarzy, zarządów i działaczy. Mierzymy swoją miarką – skoro dla nas piłka to niemal świętość, wydaje nam się, że dla innych również tyle znaczy. Nic bardziej mylnego. Autorzy „Brudnej piłki” okrywają przed nami to, o czym czasem lepiej byłoby nie wiedzieć. Wyidealizowany obraz piłki sypie się jak domek z kart, gdy czytamy o przekrętach na masową skalę i jeszcze większe pieniądze. Bo niestety taka jest prawda – tam, gdzie jedni widzą pasję, inni zwietrzą możliwość zarobku, nie byle jakiego zresztą. Buschmann i Wulzinger zdejmują nam klapki z oczu i mówią otwarcie – światem zawodowej piłki rządzi pieniądz. Duży pieniądz.
> Add a comment >Człowiek z rysą
Twoje życie jest Twoje
Insekty atakują tylko lampy, które świecą
Nie możesz być inny od innych. Nie możesz się wyróżniać. Nie możesz być wyjątkowy. Nie możesz być zbyt fajny. Nie możesz mienić się różnymi kolorami. Nie możesz przybierać pięknych barw. Nie możesz być rozświetlającą przestrzeń lampą.
Nie możesz, bo jeśli taki będziesz, to zaatakują Cię insekty. Jedne będą chciały, zupełnie nieszkodliwie, poświecić Twoim światłem, tylko po to, by też mogły być zauważone. Inne będą chciały odebrać Ci Twój blask i przypisać go sobie, bo same nie mają czym przyciągać. Będą też takie, które z czystej, wrodzonej chyba zazdrości, będą starać się przysłonić Twój blask, zaciemnić go, odebrać mu jego jaskrawość i umniejszyć jego piękno, tak by wydawało się bezużyteczne. Skoro one nie świecą, Ty też przecież nie możesz.
Możesz więc zszarzeć i nie rzucać się w oczy. Możesz wtopić się w tłum. Możesz scalić się z przeciętnością. Możesz być taki jak inni. Możesz przygasić światło, które w sobie masz. Możesz przestać świecić. Możesz to zrobić, by insekty przestały Cię atakować. Możesz się ukryć dopasowując się do nich. Żeby się od nich uwolnić możesz zrezygnować z siebie, ze swojego pięknego blasku.
> Add a comment >Solar Maria, „Skradzione godziny”
Moje ostatnie doświadczenia z literaturą określaną mianem kobiecej sprawiły, że do każdej publikacji tego rodzaju podchodzę z lekkim dystansem, spodziewając się kolejnych opisów scen, które odkrywają sypialniane tajemnice kochanków. Dodam, że bardzo obrazowo i ze szczegółami. Trochę znudzona wyszukanymi opisami tej samej czynności, w książkach dla kobiet szukam tego, nad co nie powinno się przekładać życia intymnego bohaterów. Tym czymś jest fabuła – ciekawa, wciągająca, nieprzewidywalna i niepozwalająca odłożyć publikacji na półkę. Oto po kilku rozczarowaniach – jest! „Skradzione godziny” mają w sobie wszystko, by nazwać tę książkę prawdziwą literaturą kobiecą, taką nawet z półki wyższej niż przeciętna.
Roberto i Ramón są niemal jak bracia, choć wywodzą się z totalnie odmiennych rodzin. W domu Roberta otwarcie mówi się o związkach i uczuciach, a także o ich braku i związanych z tym stanem rzeczy planach separacji czy rozwodu. Takie podejście w czasach, gdy prawo rozwodowe dopiero wkraczało na salony, uchodziło za co najmniej postępowe, miało to jednak konotacje pejoratywne. Rodzina Romóna to zupełne przeciwieństwo – dom, w którym rządy sprawuje despotyczny ojciec, a matka i dzieci są mu ślepo posłuszni i służalczo oddani. Jakim cudem ta dwójka znalazła wspólny język, jest dla mnie tajemnicą do dziś, jednak nie boję się użyć w stosunku do ich relacji słowa „przyjaźń”. Nawet największe przyjaźnie zostają w życiu poddane ciężkim próbom, gdy w grę wchodzi kobieta i tajemnice sprzed lat, które ujrzawszy światło dzienne, łączą tak różne rodziny na zawsze, w sposób, który dla niektórych oznacza okrycie hańbą wszystkich bliskich osób.
> Add a comment >Nawrocka Dominika, „Ekspertka”
Nie znam chyba osoby, która nie chciałaby być uważana za eksperta w dziedzinie, w której pracuje. To nie tylko prestiż i nobilitacja, ale także wyższe wynagrodzenie i lepsze perspektywy zawodowe. W końcu będąc ekspertem, nie musimy obawiać się o brak zainteresowania naszymi usługami, a co za tym idzie – możemy zacząć zarabiać na siebie, a nie na kogoś, tkwiąc wciąż na etacie w czterdziestogodzinnym trybie pracy.
Ta książka nie uzbroi nas w wiedzę, jak zostać ekspertką, bo też każda z nas jest dobra w czymś innym. O kwalifikacje musimy zatroszczyć się same. Ona pokaże nam, w jaki sposób wykreować swój wizerunek ekspertki. Myli się bowiem ten, kto uważa, że wiedza i doświadczenie wystarczą. Ekspertką nie jesteś dla siebie samej i własnej satysfakcji, inni też muszą się o tym dowiedzieć. Tylko tak uruchomisz popyt na swoje usługi.
Dominika Nawrocka stworzyła swego rodzaju kompendium wiedzy na temat kreowania eksperckiego wizerunku – począwszy od dress code’u, przez mowę ciała, po autoprezentację i pewność siebie podczas wystąpień publicznych. Nie brakuje tu także rad dotyczących prowadzenia bloga i strony internetowej, zdjęć i promowania własnej osoby przy pomocy Internetu, zwłaszcza mediów społecznościowych. Autorka skupia się na wszystkim, co tworzy spójny i profesjonalny wizerunek ekspertki.
> Add a comment >Anonimowy Fanatyk, „Fanatycy”
Kilka lat temu, kiedy mój mąż był jeszcze moim chłopakiem, zamarzył mi się wyjazd. Owszem, nic nie odda atmosfery trybun w meczu u siebie, ale w końcu było mi mało. Chciałam czegoś nowego – poczuć, że jadę za drużyną kilkaset kilometrów, że jestem częścią tego wszystkiego, co jest określane mianem zorganizowanego dopingu. Obecny mąż zaprotestował wtedy dość mocno, okraszając swoje zdanie kilkoma historiami, które miały miejsce „na trasie”. Jak choćby ta, kiedy dwie dziewczyny zostały wysadzone z pociągu w szczerym polu, bo nie uznały za stosowne ustąpić miejsca siedzącego starszyźnie. Wtedy miałam mu to za złe, po lekturze „Fanatyków” wiem, że miał rację. Bo dla mnie futbol jest istotną częścią życia, uwalniającą emocje i przynoszącą oderwanie od spraw codziennych, ale na pewno nie jest to „futbol na śmierć i życie”.
Autorem książki jest anonimowy fanatyk jednego z czołowych polskich klubów. Jakiego? To właśnie Czytelnik stara się ustalić przez ponad trzysta stron publikacji opisującej ekscesy chłopaka, który swoje kibicowskie życie zaczynał w szalonych latach dziewięćdziesiątych, kiedy rodzime trybuny dalekie były od stanu, w którym można je nazwać bezpiecznymi. Oglądając filmiki z tamtych lat, można odnieść wrażenie, że obecne stadiony to oazy spokoju i miejsca przyjazne rodzinom z dziećmi. Kolejne rozdziały przynoszą historie z porządną dawką adrenaliny, ale momentami też przerażające.
> Add a comment >