Powązki...

3d brama św honoraty powązkiPowązki, słowo które wymawiamy z namaszczeniem. Na dźwięk, którego stajemy się poważni i skupieni czasem pogrążając się w zadumie. Każdy z nas wie, że oznacza ono Cmentarz Powązkowski.

Warszawską nekropolię, która stała się miejscem wiecznego spoczynku wielkich Polaków.

Pod koniec XVIII wieku Melchior Szymanowski ofiarował część gruntów pod cmentarz.
Cmentarz rósł, dziś szacuje się że na tej ziemi pochowanych zostało milion osób. Jest wśród nich wielu wielkich Polaków. Wielkich, to słowo – najlepiej oddaje ich życiorysy.

Add a comment

Czytaj więcej: Powązki...

Król jest tylko jeden!

3d8

Campeones, campeones, ole, ole ole! – wybrzmiewa od wczorajszego wieczora na ulicach nie tylko Madrytu, ale i innych miast Europy, a także we wszystkich domach, w których mieszkają właściciele serc oddanych Galaktycznym z Concha Espina 1 w Madrycie. Trzynastka okazała się nie taka pechowa dla Królewskich….  Są tacy ludzie, są takie luby, które wydają się być niejako stworzone do wygrywania Ligi Mistrzów. Taki właśnie jest Real Madryt! To był dziwny finał. To był niecodzienny finał. Doświadczenie wygrało z piłkarską brawurą. Cierpliwość i wyrahowanie wygrało z brakiem pewności siebie. Proste błędy zaważyły na losie spotkania. Ktoś dobrze powiedział, że finałów się nie rozgrywa, finały się wygrywa. Ja powiem więcej, finałów nie wygrywa się nogami, finały wygrywa się głowami. Wszystko co dobrego, albo złego wydarza się w takich meczach, ma swój początek jedynie w głowach piłkarzy. Naprawdę silny jest ten, kto wytrzymuje to obciążenie, ten niesamowity stres. Zwycięzcą jest ten, kto potrafi udźwignąć ciężar takiego spotkania. Po raz trzeci z rzędu Królewscy wkroczyli na pierwsze miejsce najważniejszych rozgrywek klubowych w Europie. To nie jest żaden przypadek, że znowu się tam znaleźli.

Add a comment

Czytaj więcej: Król jest tylko jeden!

Hasta el Final!

3d8Dokonało się… Real Madryt został pierwszym uczestnikiem tegorocznego finału Ligi Mistrzów w Kijowie. Wprawdzie wczorajszy mecz zakończył się remisem 2:2, ale zaliczka z pierwszego meczu dała Królewskim awans do upragnionego finału.

Mecz zaczął się bardzo intensywnie. Goście z Bawarii atakowali szaleńczo i już w 3 minucie zdobyli bramkę dającą im nadzieję na wyeliminowanie Galacticos. Na szczęście już w 11 minucie po dośrodkowaniu Marcelo idealnie ustawił się, dość mocno krytykowany w tym sezonie, Karim Benzema i wpakował piłkę praktycznie do pustej bramki. Terminowy czas pierwszej połowy minął w mgnieniu oka. W doliczonym czasie gry pierwszej części spotkania piłka uderzyła w rękę Marcelo i to była jedyna na tamten moment kontrowersyjna sytuacja, gdyż sędzia nie podyktował rzutu karnego.

Druga połowa zaczęła się szczęśliwie dla gospodarzy. Ogromny błąd popełnił bramkarz Bawarczyków. Do tej pory trudno zrozumieć czy Sven Ulreich chciał piłkę złapać, a w ostatniej chwili zorientował się, że nie może bo to podanie od zawodnika jego drużyny? Czy może od początku chciał piłkę wykopać, ale stracił równowagę? Niezwykle trudno jest to ocenić. Faktem jest jednak, że po raz drugi w tym meczu, Karim Benzema znalazł się w  odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu i po raz drugi zdobył bramkę dla swojej drużyny. W 63 minucie Keylora Navasa pokonał James. Do przejścia z piekła do nieba Bawarczyków dzielił tylko jeden gol, którego jednak nie udało się zdobyć.

Add a comment

Czytaj więcej: Hasta el Final!

Monachijski czyściec

3d8„Kopanina” napisał po pierwszej połowie wczorajszego meczu do mnie znajomy i zajął się jak mniemam „ciekawszymi” rzeczami niż oglądanie półfinałowego meczu Ligii Mistrzów. Cóż, jego strata…

Wprawdzie początek pierwszej połowy był niespokojny, urywany, ale zacięty i przetrzymanie tego czasu gwarantowało całkiem sporo emocji. Zawodnicy obu klubów próbowali zdobyć trochę przestrzeni na boisku i „ustawić mecz pod siebie”. Niefortunnie rozpoczął się mecz dla gospodarzy, gdyż już w pierwszych minutach, ze względu na kontuzję, za burtę wypadł Robben, a niedługą chwilę po nim taki sam los spotkał Boatenga. Bawarczycy stanęli przed bardzo trudnym zdaniem już na samym początku meczu. Musieli nie tylko szybko dostosować się do nowych warunków, ale również racjonalnie rozkładać swoje siły, gdyż trenerowi Bayernu została możliwość wymiany już tylko jednego gracza. Mimo to, wyglądali bardzo dobrze na tle zawodników Realu, którzy w tej szarpanej grze często się gubili. Marcelo wyglądał jakby go podmienili w szatni, Isco nie mógł rozwinąć żagla, by wypłynąć na pełne morze. Po akcji ofensywnej Realu, wspomniany już Marcelo, nie zdążył wrócić w szeregi obronne, co wykorzystał Kimmich. Do końca wydawało się, że Bawarczyk będzie dośrodkowywał piłkę z lewej strony i tak też myślał bramkarz Królewskich wychylając się w nieodpowiednią stronę, gdyż zawodnik Bayernu uderzył bezpośrednio na bramkę i mimo, że piłka otarła się o rękawicę Keylora Navasa, ostatecznie wpadła do bramki (28’). Bawarczycy mieli kilka świetnych okazji, ale nie udało się im na nowo pokonać goalkeeper’a gości. Natomiast znacznie ożywiony Marcelo w 44 minucie uderzył z dystansu na bramkę gospodarzy i trafił idealnie przy słupku. „Gol do szatni” na pewno dodał Królewskim wiary w siebie, a przysporzył kłopotów Bawarczykom.

Add a comment

Czytaj więcej: Monachijski czyściec

Awans w cieniu tragedii

3d6Aktorzy zeszłotygodniowego spektaklu pt. "CR7 i Galaktyczna spółka", podczas którego ręce same składały się do oklasków nawet najbardziej wybrednym odbiorcom, w czasie wczorajszego występu na "deskach własnego teatru" sprawiali wrażenie jakby zapomnieli swoich ról, które tak dobrze odgrywali w ostatnich tygodniach.

Po pierwszym meczu wydawać się mogło, że nic złego nie może spotkać Królewskich w rewanżu, zwłaszcza na swoim terenie. Nic bardziej mylnego. Królewscy nie wzięli lekcji z porażki w rozegranym dzień wcześniej meczu swoich „kolegów z sąsiedztwa”. Już w drugiej minucie po podaniu byłego zawodnika Realu – Samiego Khediry do siatki Galaktycznych trafił Mario Mandžukić. Ten gol wpłynął mentalnie na obie drużyny: dodał wiary i pewności graczom Juventusu, a zdezorganizował Real Madryt. Jeszcze w pierwszej połowie (37’) po raz drugi pokonał Keylora Navasa wspomniany wcześniej Mandžukić. Królewscy drżeli w swoich zasiekach, a gracze Juventusu nabierali rozpędu. Byli świetnie zorganizowani w obronie i mądrze grali w ataku.

Add a comment

Czytaj więcej: Awans w cieniu tragedii

Przybysz z planety Madryt

3d8„Idziecie po tytuł… Ciężko będzie zatrzymać Real…” – taką wiadomość dostałam od znajomego po wczorajszym pierwszym ćwierćfinałowym meczu Realu Madryt. Juventus podejmował na swoim stadionie obrońców tytułu Champions League z ubiegłego sezonu. Mecz rozpoczął się zaskakująco szybko zdobytą bramką przez gości z Madrytu. Już w trzeciej minucie Cristiano Ronaldo wpakował piłkę do bramki po świetnym podaniu Isco. Po pierwszym kwadransie meczu, początkowy zapał Królewskich mocno ostygł i kontrolę nad grą przejęli zawodnicy Juve. Królewscy mieli dużo szczęścia przy odważnych szarżach gospodarzy, którzy raz po raz atakowali bramkę Keylora Navasa. Wydawało się, że bramka dla gospodarzy wisi na włosku. Tak się jednak nie stało. Piłkarze z Madrytu też mieli swoje szanse. Uderzenie Kroosa, Ramosa czy Varane’a nie dało jednak gościom kolejnych bramek. Gwizdek sędziowski sygnalizujący koniec pierwszej połowy dał Zidanowi szansę na zmobilizowanie swoich podopiecznych, by wrócili mentalnie na boisko. Również Allegri mógł naładować swoich piłkarzy na drugą połowę starcia.

Początek drugiej połowy w istocie sygnalizowany był ostrymi starciami pomiędzy piłkarzami obu zespołów, co wprowadziło nerwowy moment meczu nie tylko dla zawodników ale i dla kibiców. Zawodnicy Starej  Damy walczyli z dużą motywacją i zaangażowaniem. Z każdą minutą zostawiali na boisku nie tylko siły, ale i serce. Jednakże w 64’ zapadł wyrok. Niespodziewany. Niecodzienny. Zjawiskowy. Wyrok, który wydał fantastyczny Cristiano Ronaldo.

Add a comment

Czytaj więcej: Przybysz z planety Madryt

Ekstremalne Niepołomice

3d9Wczoraj w Niepołomicach odbyła się kolejna edycja Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Podobnie jak w innych miastach i rejonach Polski uczestnicy wyruszyli na szlak wieczorem. W ciszy nocy, w skupieniu myśli, w ciemności zapadającego w sen świata i w milczeniu ponieśli swoje krzyże w Drodze Krzyżowej innej niż wszystkie.

W Niepołomicach po raz kolejny trasa przebiegała głównie leśnymi ścieżkami Puszczy Niepołomickiej. Dla mnie była to druga taka nocna wędrówka. Już na pierwszym etapie napotkałam na trudności. Stacja III – Pierwszy Upadek, dla mnie oznaczała ból kolan, odnawiająca się co jakiś czas kontuzja przygnała myśli: „A może zrezygnować? To bez sensu”. Dyskomfort w kolanach powiększał się. Poszłam jednak dalej w mrok, który rozświetlały jedynie światła latarek. Czułam swoje własne ograniczenia w zetknięciu z trudami pieszej wędrówki.

Add a comment

Czytaj więcej: Ekstremalne Niepołomice

Błysk geniuszu w Parku Gwiazd

3d8

Kiedy wczorajszego wieczoru zobaczyłam skład Realu Madryt podany przez Zinedina Zidana nie ukrywałam swojego zaskoczenia. Z niepokojem spoglądałam na pierwsze minuty meczu, by z każdą chwilą nabierać większej pewności, że w tym szaleństwie jest metoda. W drużynie gospodarzy też nie obyło się bez zmian, w składzie nie mógł pojawić się jeden z najlepszych dryblerów na świecie – Neymar. Próbowali go jednak zastąpić koledzy z drużyny, a swoją szansę dostał, dobrze znany ekipie gości – były zawodnik Realu Madryt – Ángel Di María.

Początek meczu nie należał do łatwych. Mimo, że na bezpośrednie zagrożenie bramki Keylora Navasa trzeba było poczekać, to jednak trudno mówić o spokoju w szeregach gości, zwłaszcza w środku pola. W świetnej dyspozycji byli jednak środkowi obrońcy Realu, którzy skutecznie uniemożliwiali ataki Paryżan. Edison Cavani czy Kylian Mbappe nie mieli łatwego zadania, również Ángel Di María miał trudności, by przedostać się z piłką przez zasieki obronne Realu Madryt. Pomimo niewielu akcji ofensywnych zarówno ze strony drużyny gospodarzy jak i gości pierwsza połowa była bardzo wymagająca. Mecz rozgrywał się na poziomie emocji, a kluczem do osiągnięcia stabilizacji było zachowanie zimnej krwi. Obie drużyny wykazywały się świetnym przygotowaniem taktycznym. Skracanie pola gry, umiejętne przerzuty piłek na dalekie odległości, wysoki pressing i szacunek do umiejętności rywala, sprawiały, że każdy kibic czuł o jaką stawkę idzie gra i nikogo nie dziwił fakt, że na przerwę obie drużyny schodziły przy stanie 0:0. Niemniej jednak obie głodne goli.

Add a comment

Czytaj więcej: Błysk geniuszu w Parku Gwiazd

Odwiedziło nas

DziśDziś537
WczorajWczoraj698
Ten TydzieńTen Tydzień3025
Ten MiesiącTen Miesiąc15913
W SUMIEW SUMIE1008956

REDAKCJA